Obsługiwane przez usługę Blogger.

środa, 23 lutego 2011

X-misja

W poprzednim wpisie napisałem jak to za sprawą wydanego wyroku stałem się nieomal zbrodniarzem przeciw ludzkości winnym pozbawienia wszelkich praw ludzkich, a także – o ile dobrze pamiętam – usiłowania spowodowania ciężkiego uszczerbku na zdrowiu. W związku z tym pan „pokrzywdzony” zażądał dla mnie łącznej kary 12 lat pozbawienia wolności, miliona złotych odszkodowania i natychmiastowego pozbawienia mnie urzędu za „sprzeniewierzenie się ideałom Sierpnia ‘80”. Chociaż nie do końca jestem pewien, czy to to akurat on, czy to ten drugi, który twierdził, że mój wyrok narusza jego swobodę sumienia i wyznania, bo teraz nie będzie miał możliwości w godnych warunkach się modlić. Albo ten trzeci, który jednocześnie zarzucał mi działanie z pobudek rasistowskich, antypolonizm, prosemityzm, syjonizm i przynależność do ŻydoKomunoMasonoHomoLiberalnego spisku przeciwko niemu jako Prawdziwemu Polakowi.

Wszystkie te sprawy, w których dopuściłem sie owych straszliwych zbrodni były to sprawy o eksmisję. Nic – poza oryginalnymi poglądami panów pozwanych na kształt otaczającego ich świata - w zasadzie ich nie wyróżniało z dziesiątek i setek podobnych spraw wszczętych po tym jak gmina zaczęła robić porządki w lokalach komunalnych. Wniesiono wtedy wiele pozwów przeciwko osobom, które zajmowały mieszkanie „po babci”, wynajmowały je od „komunalnego” lokatora (oczywiście za rynkową stawkę), „opiekowały się” mieszkaniem znajomego, czy kuzyna, który aktualnie zamieszkał „u rodziny na wsi”, czy też „dowiedziały się że jest wolne mieszkanie” i je sobie po prostu zajęły. Wystąpiono też wtedy o eksmisję tych lokatorów, którym w ciągu ostatnich kilkunastu lat wypowiedziano umowy najmu za nie płacenie czynszu, lecz dotąd ignorowali oni wezwania do wyprowadzenia się. Równolegle wypowiedziano wielu osobom umowy najmu za nie płacenie czynszu, albo za bezprawne podnajmowanie (lub użyczanie) lokalu. A potem wystąpiono o orzeczenie ich eksmisji. No i się zaczęło.

Sama sprawa o eksmisję jako taka jest bardzo prosta. Powód musi wykazać, że mieszkanie jest jego i że pozwany to mieszkanie zajmuje. I tylko tyle. Pozwany z kolei może się bronić twierdząc, że ma skuteczne wobec powoda prawo zajmowania lokalu, na przykład że wstąpił w stosunek najmu po zmarłym najemcy, albo że wypowiedzenie najmu było nieskuteczne z powodu nie dopełnienia wymagać formalnych przewidzianych dla tej czynności. Jeżeli zaś nie wykaże, że ma tytuł prawny do zajmowania lokalu to zostanie eksmitowany. I to niezależnie od tego czy uważa to za sprawiedliwe czy nie, czy ma się gdzie wyprowadzić czy nie, ani też od tego jak długo tam mieszkał, co w tym mieszkaniu wyremontował i jak bardzo jest z nim emocjonalnie związany. Liczy się tylko jedna rzecz: to, czy ma on wynikające z ustawy bądź umowy prawo do korzystania z cudzej własności.

Pojęcie tytułu prawnego do lokalu wydaje się być obce większości pozwanych w sprawach o eksmisję. Gdy pozwany oświadcza podczas rozprawy, iż wnosi o oddalenie powództwa, zwykle pytam go, z czego w takim razie wywodzi swoje prawo do zajmowania lokalu. Odpowiedzią jest zazwyczaj głucha cisza, a gdy zaczynam naciskać to zwykle pada stwierdzenie, że on tę zaległość spłacił. Albo że podpisał ugodę w sprawie spłaty zadłużenia. Albo że podjął pracę i zamierza tę zaległość spłacić. I dziwią się pozwani bardzo, gdy im tłumaczę, że dług muszą spłacić tak czy inaczej, i ani spłacenie długu nie ochroni ich przed eksmisją ani wykonanie eksmisji nie zwolni ich od długu. Pewnego razu pozwany zapytał mnie nawet jak to jest, że oddaje im swoje mieszkanie i jeszcze musi za to zapłacić. Widać pomimo moich wysiłków nie dotarło do niego, że mieszkanie wcale nie było jego. Że był tylko najemcą, a z chwilą wypowiedzenia umowy najmu utracił prawo do lokalu. Że odzyskać je może tylko podpisując nową umowę najmu. A właściciel lokalu wcale nie ma obowiązku takiej umowy z nim podpisać, nawet jeżeli cały dług zostanie spłacony.

Czasami słyszę też, że pozwany uważa, że ma prawo mieszkać, bo mieszka tam od urodzenia. Bo jest tam zameldowany. Bo to było mieszkanie rodziców albo babci. Bo on zrobił remont i gdyby nie on to to mieszkanie byłoby meliną. I ogólnie to jest nieuczciwe żeby go teraz wyrzucać. Może i brzmi to ładnie, tyle tylko, że ani meldunek, ani wykonanie remontu nie daje prawa do zajmowania lokalu. Prawo najmu lokalu nie jest też dziedziczne, a jeżeli rodzicom wypowiedziano umowę najmu to dzieci nie mają w co wstąpić po ich śmierci. A wnuki najemców nie wstępują w stosunek najmu niezależnie od tego jak bardzo kochali babcię i jak długo się nią opiekowali. A to, że nie mają się gdzie wyprowadzić, że to mieszkanie umożliwi im start życiowy, że bez niego będą musieli odłożyć decyzję o ślubie to to jest tylko i wyłącznie ich problem. I tylko oni, a nie sąd, mogą go rozwiązać. Bo sąd nie może odmówić właścicielowi udzielenia ochrony jego prawa własności dlatego, że byłoby to niekorzystne dla osoby bezprawnie to prawo naruszającej. Bo osoba bezprawnie zajmująca lokal narusza prawo własności tak samo jak złodziej zabierający cudzą rzecz. I jak złodziej winna ona być traktowana.