Obsługiwane przez usługę Blogger.

niedziela, 27 lutego 2011

Formuła X

Pisząc o eksmisjach nie sposób jest pominąć innego związanego z nimi problemu, to jest kwestii możliwości uzyskania przez właściciela faktycznej ochrony swego prawa własności. Faktycznej, to znaczy doprowadzenia do stanu, w którym osoba bezprawnie zajmująca lokal opuści go i zabierze wszystkie swoje rzeczy. Bo w końcu po to się występuje o eksmisję by odzyskać lokal, a nie po to, by uzyskać urzędowe potwierdzenie że ten drugi nie ma prawa w nim mieszkać. Pozornie może wydawać się, że nie ma tu żadnego problemu. Sąd wyda wyrok, z wyrokiem idzie się do komornika a ten wygania dzikiego lokatora z mieszkania, wywozi jego meble, a klucze do lokalu oddaje właścicielowi. W praktyce jednak droga do odzyskania swej własności jest długa i wyboista.

Już na wstępie procesu właściciel lokalu jest na przegranej pozycji. Gdyby próbować opisać jego drogę do odzyskania mieszkania jako wyścig Formuły 1 trzeba by powiedzieć, że startuje on z alei serwisowej. Po pierwsze przed wniesieniem powództwa musi on ustalić kto tak faktycznie mieszka w tym lokalu. Bo nie wystarczy obecnie pozwać tylko głównego lokatora, czy też osobę która była najemcą lokalu, trzeba pozwać wszystkich. Zameldowanych i niezameldowanych, pełnoletnich i niepełnoletnich. Bo jeżeli w trakcie procesu okaże się, że w lokalu mieszka jeszcze ktoś to sąd będzie musiał z urzędu wezwać go do udziału w sprawie. A żeby to zrobić wezwie powoda do oznaczenia tej osoby z imienia i nazwiska. Tak więc jeżeli właścicielowi zależy na szybkim odzyskaniu mieszkania to musi najpierw zabawić się w detektywa i przy pomocy dostępnych mu środków ustalić kto tak naprawdę mieszka w należącym do niego lokalu.

Załóżmy że w drodze wywiadu u sąsiadów, skrytej obserwacji lokalu i przy wykorzystaniu szeregu technik operacyjnych udało się właścicielowi ustalić dane osób bezprawnie zajmujących jego lokal i wniósł pozew o eksmisję. Dochodzi do pierwszej rozprawy, podczas której teoretycznie wszystko powinno się skończyć. No bo sprawa jest oczywista, pozwani nie mają prawa mieszkać więc się muszą wyprowadzić, sąd wyda wyrok, komornik go wykona i po sprawie. Ale niestety owa rozprawa to nie jest ostatnia prosta za którą czeka meta w postaci odzyskania lokalu. To dopiero pierwszy zakręt, w dodatku bardzo ostry, nie oznakowany i pokryty plamami oleju. Bardzo łatwo tu wpaść w poślizg i wylądować w żwirowej pułapce. Otóż na owej rozprawie pozwany może oświadczyć, że oprócz osób wskazanych w pozwie w lokalu mieszka jeszcze małoletni wnuczek. Sąd w takiej sytuacji ma obowiązek wezwać owego wnuczka do udziału w sprawie jako pozwanego i zawiadomić o rozprawie jego opiekuna. A tu może się okazać, że żaden z pozwanych nie ma prawa reprezentowania małoletniego. Bo to było tak, że kochana córeczka podrzuciła dzieciaka rodzicom, poszła „w Polskę” i nie wiadomo gdzie jest. Trzeba więc będzie odroczyć rozprawę i zwrócić się o ustanowienie opieki nad dla małoletnim. A na następnej rozprawie może się okazać, że córeczka marnotrawna powróciła do lokalu, tak więc do udziału w sprawie trzeba wezwać także i ją. I niestety nie da się tego zrobić bez odroczenia rozprawy bo niestety nie przyszła z rodzicami do sądu, no bo musi zajmować się dzieckiem.

Gdy uda się pokonać i ten zakręt i sąd wyda wreszcie wyrok nakazujący eksmisję pozwanych z lokalu to jeszcze nie koniec wyścigu. Pozwanemu służy oczywiście prawo wniesienia apelacji, i choćby była ona oczywiście bezzasadna musi zostać rozpoznana z pełną pompą i zadęciem. A to, przy pomyślnych wiatrach trwa minimum kilka miesięcy. No ale załóżmy że wreszcie właściciel uzyskał upragniony Tytuł Wykonawczy – wyrok nakazujący pozwanym opuszczenie lokalu opatrzony pieczęcią zaświadczającą iż podlega on przymusowemu wykonaniu przez komornika. Uszczęśliwiony właściciel idzie z nim do komornika... i wpada w kolejny śliski i niebezpieczny zakręt. A nawet dwa.

Pierwszy zakręt wynika z tego, że pod hasłami ochrony praw człowieka i takimi tam podobnymi zabroniono wykonywania eksmisji „na bruk” co oznacza, że komornik nie może po prostu wystawić bezprawnie zajmującego lokal razem z meblami na podwórko. Eksmitowany musi otrzymać „pomieszczenie tymczasowe”, które musi mu wskazać gmina albo właściciel lokalu z którego jest on eksmitowany. Inaczej mówiąc jak chcemy, by ktoś wyniósł się z bezprawnie zajmowanego mieszkania musimy mu znaleźć inne mieszkanie. I to w tej samej miejscowości. Załóżmy jednak, że nasz rajdowiec jednak znalazł odpowiednie pomieszczenie i wskazał je komornikowi. Pierwszy zakręt pokonany, ale oto wpadamy w następny. Komornik przychodzi do mieszkania z wszystkimi niezbędnymi kwitami a tu okazuje się, że akuratnie synek pana lokatora wrócił z wczasów we Wronkach-Zdrój i zamieszkał z rodzicami. No a córeczka przyniosła tatusiowi w prezencie kolejnego wnusia. A że przeciwko nim wyroku eksmisyjnego nie ma, to i komornik nie może ich eksmitować, może tylko grzecznie poprosić by dobrowolnie się wyprowadzili. Bo w wypadku eksmisji z lokalu zaspokajającego potrzeby mieszkaniowe dłużnika eksmitować można tylko osoby, przeciwko którym wydano tytuł wykonawczy. Tak więc jedyne co pozostaje naszemu rajdowcowi to jechać dalej... bez gwarancji, że po kolejnym okrążeniu zobaczy kraciastą flagę.