piątek, 14 kwietnia 2017
Umywanie rąk
Dziś Wielki Piątek. Według tradycji chrześcijańskiej dzień, w którym w najsłynniejszym procesie karnym w dziejach Jezus Nazarejczyk został skazany przez Poncjusza Piłata na ukrzyżowanie za próbę buntu przeciwko Cesarzowi. Wokół tego procesu narosło wiele wątpliwości. Są tacy, którzy poddają w ogóle w wątpliwość czy taki proces miał miejsce (jak również iż istniał sam oskarżony). Inni wskazują na znaczące rozbieżności pomiędzy przekazami z epoki co do jego przebiegu, a tym co wiemy o ówczesnym prawie i procedurach. Źródłem sporu jest także ocena samej osoby sędziego. Niektóre odłamy chrześcijan czczą go jako świętego, inne potępiają, Dante zaś umieścił go w przedpieklu jako tego któremu obojętne było i dobro i zło. Z osobą Piłata związana jest jednakże jeszcze inna, ciekawa, choć mało znana historia, która rzuca trochę światła na jego decyzję. I dostarcza nauki, która dziś jest szczególnie aktualna.
Poncjusz Piłat mianowany został na urząd prefekta Judei w 26 r. za panowania cesarza Tyberiusza. Rzeczywistym decydentem w kwestii nominacji był jednakże prawdopodobnie niejaki Lucius Aelius Seianus prefekt gwardii pretoriańskiej, zaufany Tyberiusza, zastępujący go faktycznie w rządzeniu Cesarstwem, w miarę stopniowego wycofywania się Tyberiusza z życia publicznego. Piłat i Sejan podobno dobrze się znali "z wojska", jakkolwiek w tej kwestii jest więcej spekulacji niż twardych faktów, pewne jest jednak, że obaj mieli podobne nastawienie do mieszkańców Judei, uważali ich za buntowników, których trzeba wziąć ostro pod but.
Jakież znaczenie dla najsłynniejszego procesu karnego w dziejach ma to, czyim protegowanym był Poncjusz Piłat? No cóż, niektórzy historycy uważają że duże, wskazując jako początek rozważań dobrze znany werset Ewangelii wg św. Jana - J19,12
Odtąd Piłat usiłował Go uwolnić. Żydzi jednak zawołali: «Jeżeli Go
uwolnisz, nie jesteś przyjacielem Cezara. Każdy, kto się czyni królem,
sprzeciwia się Cezarowi».
Ten werset przez wieki stosowany był jako uzasadnienie dla przesunięcia winy za ukrzyżowanie z Rzymian na Żydów, z wszystkimi tego tragicznymi konsekwencjami. O ile jednak wielu historyków poddaje w wątpliwość całą historię, w tym to by Piłat miał jakiekolwiek skrupuły przed ukrzyżowaniem jeszcze jednego buntownika (wszak wówczas "Galilejczyk" dla Rzymianina w Judei miało wymowę mniej więcej taką jak dzisiaj "talib") warto zadać pytanie dlaczego Piłat przestraszył się tego stwierdzenia. Dlaczego nazwanie go "nieprzyjacielem Cezara" miało go skłonić do podporządkowania się żądaniom miejscowego estabilishmentu. I tutaj wracamy znowu do Sejana.
Cesarz Tyberiusz w roku 26 całkowicie wycofał się z życia publicznego i udał się na wyspę Capri, gdzie oddawał się wszelkim przyjemnościom życia z - jeśli wierzyć Swetoniuszowi - orgiami włącznie. Sprawowanie rządów oddał zaś całkowicie w ręce Sejana, którego stopniowo zaczęto traktować jako faktycznego cesarza. Sejan zaś konsekwentnie dążył do tego, by tak pozostało. Przypisuje mu się doprowadzenie do śmierci syna Tyberiusza Druzusa (i uwiedzenie w tym celu jego żony) oraz wygnania Agryppiny Starszej i jej dzieci. Miał także przeprowadzać czystki wśród rzymskich elit, łamiąc w zarodku wszelki sprzeciw i bunty przeciwko swej władzy, powoli przygotowując faktyczny zamach stanu. I wszystko byłoby dobrze, gdyby nie kobieta - Antonia, żona brata cesarza, Druzusa, która ponoć zdołała jakoś przebić się przez paranoję w której coraz bardziej pogrążał się Tyberiusz i przestrzec go przed Sejanem i jego machinacjami. Koniec końców skończyło się tym że w 31 r. Tyberiusz wysłał z Capri list, po odczytaniu którego Sejan został uduszony bez tracenia czasu na zbędne procesy i procedury. A wraz z nim stracono także jego żonę i dzieci.
Po upadku Sejana, jak to zaś zwykle bywa zaczęło się szeroko zakrojone polowanie na jego stronników. Ponownie urządzono czystki w szeregach senatorów, donosiciele pracowali pilnie, uprzejmie donosząc o tym ze ten czy tamten brał udział w spisku. Procesy i czystki obejmowały zasięgiem w zasadzie całe Imperium i trwały z różnym nasileniem aż do śmierci Tyberiusza w 37 r. A gdzie w tym wszystkim mieści się Piłat? No cóż. według najpopularniejszej wersji do procesu Jezusa Nazarejczyka doszło tuż przed świętem Paschy, w kwietniu 33 r. więc krótko (w starożytnym pojęciu tego słowa) po upadku Sejana. Jeżeli zatem Poncjusz Piłat faktycznie był protegowanym Sejana miał on wszelkie podstawy by obawiać się tego, że pewnego dnia nadejdzie list wzywający go do Rzymu, bądź też nakazujący zabicie go bez zbędnych ceregieli jako wroga cesarza. A już na pewno taka byłaby konsekwencja nadejścia do Rzymu informacji, że uwolnił człowieka, który ogłosił się królem wbrew cesarzowi, tak jak chciał to zrobić Sejan. Bo czasie polowania na czarownice po wykryciu próby zamachu stanu, nikt by nie wnikał, czy to w ogóle prawda, i jakie były jego rzeczywiste motywy. Czy można w takiej sytuacji mu się dziwić, że na groźbę złożenia na niego donosu (gdyż tak można odczytywać wypowiedź cytowaną przez Ewangelistę) zareagował podporządkowaniem się żądaniom grożącego?
Jaka nauka płynie z tej historii? No cóż... taka, że jeżeli chcemy by o winie i karze nie decydował tłum, to władzę orzekania w tej kwestii należy oddać w ręce sędziów, który nie będą bać się orzec wbrew oczekiwaniom publicznym. A nie będą się bać wtedy, gdy będą wiedzieć, że jeśli orzekną inaczej niż suweren pracujący miast i wsi sobie życzy to nie będzie to miało dla nich negatywnych konsekwencji. I nie chodzi tu tylko o to, że nikt ich nie ukarze bezpośrednio za to, jaki wydali wyrok, ale też że "zupełnie przypadkowo i bez związku" prokurator nie postanowi tym razem jednak uwierzyć w kolejne zawiadomienie o korupcji wniesione przez "stałego klienta" i postawić sędziemu zarzuty. Że w ramach zupełnego zbiegu okoliczności nie okaże się że nagle potrzeby wymiaru sprawiedliwości uzasadniają przeniesienie ich po 15 latach orzekania w wydziale karnym do wydziału pracy. Albo w ogóle do wydziału zamiejscowego 100 km dalej. Niech więc zwolennicy wzięcia sędziów pod but, "skończenia z bezkarnością" pomyślą co będzie, jak sędzia prowadzący sprawę np. o wypadek drogowy spowodowany przez partyjnego kacyka (nieważne już z jakiej partii) usłyszy na sali, że jeśli wyrok będzie "niesprawiedliwy" to znaczy że nie nadaje się do orzekania w tak trudnych sprawach. Dzisiaj nic. Ale jutro? Czy faktycznie sędziom pozostanie co najwyżej zabrać na salę rozpraw miednicę z wodą i umywać ręce?
Zainteresowani prawną analizą opisów procesu Jezusa z Nazaretu mogą znaleźć wiele informacji, jak i źródło ciekawych przemyśleń, w książce Weddiga Fricke "Ukrzyżowany w majestacie prawa".