Obsługiwane przez usługę Blogger.

wtorek, 27 stycznia 2015

Traktorgate


Lubię czytać Terrego Pratchetta, a zwłaszcza jego opowieści ze Świata Dysku. W oryginale i w tłumaczeniu. Świat Dysku to przecież nasz świat, w krzywym zwierciadle, ale zaskakująco dobrze oddającym prawdę o ludziach i mechanizmach tym wszystkim rządzących. O bankach i wielkiej finansjerze, o przemyśle rozrywkowym, o religii i religijnym fundamentalizmie, o wojnie z perspektywy mniej heroicznej, czy też po prostu o zwykłej ludzkiej chciwości i cwaniactwie. Oraz o tym, że ewidentnie najlepszy ustrój to taki, w którym władza sprawowana jest według zasady "jeden człowiek - jeden głos". Oczywiście jeżeli tym człowiekiem jest ktoś pokroju lorda Vetinari.

Ktoś mógłby zapytać dlaczego zebrało mi się akurat dzisiaj na literackie refleksje. No cóż, po lekturze dziennikarskich publikacji na temat afery traktorowej w ręce jakoś tak sama mi wskoczyła "Prawda", a raczej "The Truth", bo tę część akurat czytałem tylko w oryginale. Tam też było o prasie, a dokładniej o pierwszej w Ankh-Morpork gazecie codziennej. I jak to zwykle ze Światem Dysku bywa nie obyło się bez głębszych rozważań na temat tego czym może się to skończyć.

Gdzieś w tej całej historii przedstawiona została rozmowa pomiędzy lordem Vetinari a pierwszym redaktorem naczelnym pierwszej gazety codziennej Williamem de Worde. W rozmowie tej zaś padły słowa, które są kwintesencją tego czym tak naprawdę są tak zwane wolne media. A brzmiały one tak:

‘People like to be told what they already know.  Remember that.  They get uncomfortable when you tell them new things.  New things…well, new things aren’t what they expect.  They like to know that, say, a dog will bite a man.  That is what dogs do.  They don’t want to know that a man bites a dog, because the world is not supposed to happen like that.  In short, what people think they want is news, but what they really crave is olds.’

To zaś, w moim dość zapewne nieudolnym tłumaczeniu oznacza:

Ludzie lubią, gdy mówi się im to, co już wiedzą. Pamiętaj o tym. Oni czują się niekomfortowo, gdy mówi się im coś nowego. Takie nowości... no cóż, nie są tym, czego się spodziewają. Oni lubią wiedzieć, że - dajmy na to - pies może ugryźć człowieka, bo to jest coś, co robią psy. Oni nie chcą wiedzieć, że człowiek ugryzł psa, bo na tym świecie tak się dziać nie powinno. W skrócie, ludzie myślą, że chcą nowości, ale to czego naprawdę pożądają to starości.
I to niestety jest najprawdziwsza prawda. Ludzie oczekują od mediów przede wszystkim potwierdzenia tego, że ich wyobrażenie na temat otaczającego ich świata jest prawdziwe, i wszystko co się wokół nich dzieje pozostaje w zgodzie z tym wyobrażeniem. Nie chcą słyszeć niczego, co by te wyobrażenia poważało, bo to by oznaczało, że świat działa jednak inaczej, niż im się wydawało. Nade wszystko cenią sobie bowiem bezpieczeństwo, w ramach którego mieści się także przekonanie, że wiedzą jak działa świat, więc nic ich nie może zaskoczyć. 

Cóż jednak to wszystko ma wspólnego z traktorem, komornikiem i całą wynikłą z tego aferą? No cóż... wygląda na to, że ton komentarzy prasowych na temat sądów i ogólnie organów egzekwujących prawo odzwierciedla oczekiwania społeczne, i powszechne przekonanie w narodzie na temat tego jak owe organy działają. Jakby nie patrzeć najwięcej odsłon, komentarzy, kliknięć "lubię to" i innych oznak poparcia ze strony czytelników zyskują te artykuły, audycje itp, które ujawniają jakąś "aferę w sądownictwie". Afera wcale nie musi przy tym wynikać z błędów popełnionych przez sądy czy inne organy, ważne żeby była, albo przynajmniej żeby dziennikarski opis całej sytuacji sugerował, że jest jakaś afera. Artykuły mające inny wydźwięk, wskazujące że sąd zrobił coś dobrze, albo że rzekoma "ofiara wymiaru" w rzeczywistości jest sama sobie winna, nie mają takiego odzewu. Nikt nie chce czytać, że sąd działa sprawnie, że zapadło rozsądne orzeczenie, że złe prawo powoduje, że sądy zmuszone są wydawać krzywdzące ludzi rozstrzygnięcia. No chyba, że na tej podstawie można postawić zarzut, że sędzia jest głupi albo skorumpowany, bo postąpił według przepisu zamiast odwołać się do ducha.

Wracając tu do lorda Vetinariego, i jego słów na temat prasy, stwierdzić niestety trzeba, że ludzie dzisiaj nie chcą wiedzieć, że sądy działają niekiedy sprawniej niż w innych krajach, że sędziowie są zmuszeni stosować idiotyczne prawo, że od sądów żąda się idealnej pracy robiąc jednocześnie dziadowskie oszczędności na kosztach ich funkcjonowania, co musi się skończyć problemami. Bo tak przecież w naszej rzeczywistości być nie może, w końcu wszyscy wiedzą - po prostu wiedzą - że sędziowie to banda skorumpowanych nierobów, w dodatku zbyt głupich by zrozumieć podstawowe rzeczy. Nie może być więc tak, że zrobią coś dobrze, albo że winę za problemy ponosi ktoś inny. To byłoby jak pisanie, że człowiek pogryzł psa, a przecież wszyscy wiedzą że to psy gryzą ludzi, i o tym właśnie ludzie chcą czytać.

Jeśli zatem dziennikarz chce mieć klikalność, odzew czy szacunek czytelników to musi tak zmienić swoją dziennikarską optykę, by dawać ludziom to, czego chcą - czyli afery, skandale i zbrodnie sądowe, będące dowodem na to, że ludzie ci nie mylą się w swej ocenie co do stanu kadry sędziowskiej i sądownictwa w ogóle.  A że prawda jest inna? Trudno, ale za prawdziwą prawdę klienci nie płacą tyle co za medialną, a że na wolnym rynku wolnych mediów konkurencja jest spora, to trzeba być elastycznym. Biznes jest biznes,  a każdy dzień przynosi nowe możliwości. Na przykład dzisiaj jeden głupi sędzia oddalił skargę na zajęcie telewizora, co to go komornik zajął chociaż syn mu mówił, że on w tym mieszkaniu nie ma nic swojego, a tak w ogóle to nieprawda, że on zalega z alimentami, bo on wszystko zapłacił, a ona kłamie...