Tak, wiem, słyszałem opinie, że duża ilość uzasadnień świadczy o tym, że sędzia nie potrafi przekonać stron, że postępowanie prowadził rzetelnie i wydał słuszny wyrok. Z całym jednak szacunkiem dla panów profesorów wypowiadających takie opinie, w realnym świecie to nie do końca tak działa. Za przykład niech służą zaś cytaty z paru wniosków sporządzenie uzasadnienia:
Żeby było zabawnej, ten ostatni wniosek został złożony przez pełnomocnika pewnego „seryjnego” powoda, który w tym akurat przypadku występował wyjątkowo w roli pozwanego. Tak więc wniósł on o uzasadnienie wyroku korzystnego dla swego klienta, rezygnując jednocześnie z otrzymania uzasadnienia wyroku dla niego niekorzystnego. No ale mógł się przecież pomylić, w końcu skąd miał wiedzieć o co jest sprawa, przecież na rozprawie ani razu go nie było. To jak to było, panowie profesorowie, z tym przekonywaniem do swoich racji?
Tak, słyszałem też, że to wszystko przez to, że trudno jest uzyskać informację o treści wyroku, że jakby udzielano informacji przez telefon albo internet to tego by nie było itp. Ale po pierwsze gdyby panowie mecenasi raczyli przychodzić na rozprawy (bo w końcu chyba za to klienci im płacą) to nie musieliby się potem dowiadywać jaki jest wyrok, a po drugie z mojego doświadczenia wnoszę, że to, czy szanowny pan (albo pani) mecenas wysłuchali wyroku nie ma żadnego wpływu na to, czy złożą wniosek o uzasadnienie czy nie. Dobrze wiem natomiast, że jeżeli w sprawie jest stroną jeden czy drugi podmiot, albo reprezentuje go taka albo inna kancelaria to na 100% będę musiał napisać uzasadnienie. Bo oni składają wnioski zawsze, niezależnie od tego, jaki wyrok zapadł. A robią to, ponieważ takie mają „wytyczne klienta”, bo tak zarządził dyrektor departamentu postępowań sądowych, albo taka jest „polityka firmy” itp. A że przez taką „politykę” sędziowie marnują czas na pisanie niepotrzebnych uzasadnień? A to już nie ich problem.
Owszem, już słyszę te głosy, że sędziom nie chce się robić, przecież jak ktoś zapłacił za sprawę, to uzasadnienie mu się należy i takie tam... Chciałbym jednak, żeby wszyscy zrozumieli, że czas, który sędzia marnuje na napisanie niepotrzebnego uzasadnienia do wyroku to jest czas, którego nie może on poświęcić na inne, naprawdę potrzebne czynności. Na przygotowanie do następnej rozprawy, by wiedział kogo o co pytać, i mógł podjąć prawidłową decyzję np. co do wezwania dalszych świadków. Na przemyślenie sprawy przed wydaniem wyroku, by rozstrzygnięcie było faktycznie wynikiem wnikliwego rozważenia wszystkich okoliczności, a nie pierwszym pomysłem, który wpadł do głowy o godzinie 0:42 po napisaniu ostatniego w tym dniu uzasadnienia. Na sen, by mógł wyjść na rozprawę wypoczęty i w pełni sił, a nie na trzech kawach i jednym redbulu po nocy zarwanej na pisanie uzasadnienia. Na napisanie lepszego uzasadnienia w sprawie, gdzie jest to potrzebne, by strony otrzymały wnikliwą analizę prawną sprawy, a nie parę stron sklecone na szybko metodą kopiuj-wklej, bo dzisiaj trzeba napisać jeszcze dwa inne.