Obsługiwane przez usługę Blogger.

poniedziałek, 7 czerwca 2010

Powtórne awizo

Znalazłem w skrzynce pocztowej awizo. Biała kartka z pieczątką poczty i jakimiś bazgrołami listonosza, przepraszam, doręczyciela. Z adnotacji na kartce wynikało, że jest to powtórne awizo, a poprzednie włożono do mojej skrzynki tydzień temu. Hmmm... pamiętam że w poprzednim tygodniu chodziłem na pocztę, i nosiłem tam awiza, i jestem pewien, że żadnego nie przeoczyłem. Ale co tam. Odebrałem przesyłkę i zapomniałem o tej sprawie. Do dzisiaj.

Dzisiaj uczciwie, jak codziennie, przyszedłem do pracy i zająłem się jednym z podstawowych zadań, jakie nakłada na mnie obecny system. To jest liczeniem dwa razy do siedmiu i urzędowym stwierdzaniem, że tydzień po 4 maja przypada akurat 11 maja, następny dzień to faktycznie jest 12 maja, a kolejny tydzień kończy się 19 maja. I to samo dla każdej innej kombinacji dat. Cały ten poważny proces myślowy z zakresu analizy chronologiczno-logicznej kończy się – jakżeby inaczej – wydaniem orzeczenia wymagającego zaangażowania całej mej wiedzy i doświadczenia zawodowego. Orzeczenia o uznaniu przesyłki za prawidłowo zastępczo doręczoną. Robota jest prosta. Rzut oka na kopertę. Rzut oka na kalendarz. Wystarczy znaleźć datę pierwszego awiza i dwie kolejne daty na kalendarzu, leżące na linii idącej po skosie w prawo w dół. To będą prawidłowe daty drugiego awiza i zwrotu przesyłki. Wystarczy porównać je z datami na pieczątkach przystawionych na kopercie. Jeszcze rzut oka na adres, czy prawidłowo wysłano i już można przystawić kolejną pieczątkę, podpisać i gotowe. I w trybie art. 139 §1 kpc przesyłka uznana została za doręczoną adresatowi w dniu upływu terminu drugiego awizo. I można sięgnąć po następną. Albo przejść do innych, nie mniej ważnych zadań. Jak na przykład decydowanie o tym, czy pomiędzy doręczeniem nakazu zapłaty a wniesieniem sprzeciwu od niego upłynęło mniej, czy więcej niż dwa tygodnie.

Przygotowana na dziś porcja „przesyłek do uznania” skłoniła mnie ponownie do zastanowienia. Kolejny raz z rzędu składała się ona bowiem niemal w całości ze zwróconych przez pocztę jako niedoręczone odpisów nakazów zapłaty wydanych z powództwa pewnego funduszu niestandardowych inwestycji w zamkniętych funkcjonariuszy Sekuritate czy jak to się tam nazywa. Część z tych przesyłek miała adnotację doręczyciela, że pozwany zmarł, inne że wyprowadził się, jeszcze inne wyjaśniały, że dom pod tym adresem zburzono, wysiedlono, albo go w ogóle nie było. Ale większość nich stwierdzała co innego To, że listonosz na miejscu był, adresata nie zastał, więc dwukrotnie, w odstępach tygodniowych pozostawiał w skrzynce awizo. Powinienem zatem, po przeprowadzeniu opisanego wyżej procesu myślowego, przystawić pieczątkę i zapomnieć o sprawie. Podwójnie awizowane znaczy doręczone, przepis tak stanowi i nie ma żadnego problemu. Ale czy naprawdę? W końcu konsekwencje przystawienia tej pieczątki są bardzo poważne. Z upływem dwóch tygodni od daty domniemanego doręczenia nakaz zapłaty uprawomocni się, i po zaopatrzeniu w klauzulę wykonalności (kolejna pieczątka) powód będzie mógł pójść z nim do komornika. I pewnego dnia pozwany dowie się, że komornik wszedł mu na pensję.

Wydumany przykład? Niekoniecznie. Widziałem już kilka takich spraw, co gorsza niejasne przepisy nie dają jednoznacznej odpowiedzi co w takiej sytuacji trzeba robić. Zaskarżać postanowienie o nadaniu klauzuli? Wnosić sprzeciw od nakazu zapłaty? Z wnioskiem o przywrócenie terminu czy nie? A może wnieść skargę o wznowienie postępowania? Wniosek o reasumpcję zarządzenia o uznaniu przesyłki za doręczoną? A może „z ostrożności procesowej” wszystko na raz? A to jest problem, który może dotknąć każdego z nas. W zasadzie wystarczy dwa tygodnie urlopu, a jak listonosz będzie tak „uczciwy” jak napisałem na wstępie, to nawet tydzień. To wystarczy żeby przegapić terminy awizowania przesyłki. Na poczcie może powiedzą, że to było z sądu. Może nawet powiedzą z którego. Pół biedy, gdy jest to jakiś miejscowy sąd, można zawsze zrobić pielgrzymkę po sekretariatach i popytać, czy czegoś do mnie nie wysyłano. Ale co jeżeli jest to sąd na drugim końcu Polski? Albo lubelski „elektroniczny sąd”? Jechać tam całą noc, by dowiedzieć się, że to co mi wysłano to nie nakaz zapłaty tylko jedno z postanowień, które są doręczane stronie jeszcze zanim dowie sie ona, że jest stroną i czego? Dzwonić po kolei do sekretariatów w nadziei, że uzyskam informację telefonicznie, że uwierzą mi na słowo, że ja to ja?

A wystarczy uzupełnić art. 139 kpc o jeden dodatkowy przepis. O przepis stwierdzający, że doręczenia zastępczego przez podwójne awizo nie stosuje się do pierwszego doręczenia w sprawie. Do pisma zawiadamiającego kogoś, że jakieś postępowanie przeciwko niemu się toczy. Wtedy odpadnie problem nakazów zapłaty uprawomocnionych „na awizie”, tylko dlatego, że adresat był akurat na urlopie. Albo dlatego, że listonosz nie zastał w domu nikogo, kto by mu powiedział, że adresat tu nie mieszka. Albo dlatego, że listonosz myślał, że jest pomyłka w adresie więc „awizował” umieszczając awizo na tablicy ogłoszeń. Albo w ogóle zapomniał włożyć awizo. Owszem wtedy unikanie odbierania korespondencji z poczty będzie dobrym sposobem na unikanie bycia pozwanym, ale z tym problemem w świecie już dawno temu sobie poradzono. Dokonanie pierwszego doręczenia można powierzyć Policji, komornikowi, woźnemu sądowemu, umyślnemu posłańcowi. To tylko kwestia mądrych zmian systemowych. Z naciskiem na mądrych.