Obsługiwane przez usługę Blogger.

środa, 15 grudnia 2010

Podwyżka

16 listopada 2010 r. w głównym wydaniu Wiadomości TVP podano do wiadomości publiczności, że sędzia sądu rejonowego zarabia średnio 9.527 zł miesięcznie. Muszę przyznać, że bardzo mnie ta informacja zaintrygowała, bo oznaczałoby to, że w tajemnicy przede mną Ministerstwo postanowiło jednak dać sędziom prawdziwą pożyczkę podwyżkę Od razu pobiegłem sprawdzić, czy te pieniądze mam już na koncie, bo z wydaniem ich nie miałbym problemu. Zaglądam więc na konto, i niestety... przelew pensji za listopad jest dokładnie taki sam jak poprzednio, czyli 5.421,92 zł... ździebełko do tej "średniej" chyba więc brakuje. No więc kto zabrał moje pieniądze?

Telewizja w odpowiedzi na zapytanie skierowane do niej raczyła podobno odpowiedzieć, iż taką kwotę podało im Ministerstwo Sprawiedliwości, więc nie widzą powodu, by prostować podane przez nich informacje. Dobra, ale nadal nie wiem gdzie są moje pieniądze. Aby rozwiązać tę wielką zagadkę poszukiwacze zaginionych pieniędzy udali się w daleka podróż, by odnaleźć Źródło Prawdy. I po stawieniu czoła wielu wyzwaniom powrócili zwycięzcy z Wielką Tabelą, w której zapisano Wielką Tajemnicę Średnich Zarobków Sędziów. A owa tabela wygląda tak:


Spoglądam na tę tabelkę, no i faktycznie, ładna jest. I faktycznie jest w niej podana kwota średniego wynagrodzenia sędziego sądu rejonowego w I półroczu 2010 r. "z dwr" w kwocie 9.527 zł a "bez dwr" to 8.328 zł. Oprócz tego (kolumna 3) podano wysokość zarobków sędziów sądów rejonowych w pięciu rożnych przypadkach. Ja łapię się na punkt 12 - wynagrodzenie w stawce podstawowej z 5% dodatkiem stażowym. I tu widać pierwszy ministerialny kant. Wszystkie podane kwoty wynagrodzeń (dla każdej z czterech stawek wynagrodzenia) to kwoty maksymalne możliwe do osiągnięcia w ramach każdej ze stawek, bo do obliczeń przyjmuje się zawsze maksymalny dodatek stażowy (wynosi on 1% za każdy rok). Żeby dostać takie wynagrodzenie jakie w tabelce ministerstwa podano jako najniższe (pkt 12) musiałem pracować przez pięć lat, bo dopiero po pięciu latach należy się dodatek stażowy. Wynagrodzenie takie jak podane w pkt 13 otrzymam dopiero za kolejne pięć lat, bo dopiero wtedy będę miał prawo do 10% dodatku stażowego. Znaczy wiemy już, że do obliczeń wzięto nie rzeczywiste, ale maksymalne możliwe zarobki. Podobny numer zastosowano także przy podawaniu zarobków prezesa sądu, bo przyjęto maksymalne możliwe zarobki sędziego sądu rejonowego i dodano do nich dodatek funkcyjny dla prezesa. Ale czy faktycznie wszyscy prezesi sądów rejonowych są sędziami z co najmniej 20-letnim stażem?

Przejdźmy do kolumny nr 4, czyli płace "bez dwr". Owo „dwr” jak wyjaśniono w tej samej tabelce to „dodatkowe wynagrodzenie roczne” czyli tak zwana „trzynastka”. Oczywiście jest to kwota brutto, to jest uwzględniająca także te pieniądze, których sędziowie nie dostali, bo budżet je sobie zatrzymał twierdząc, że potrzebuje je na finansowanie służby zdrowia oraz jako zaliczkę na podatek dochodowy... Nadal mnie dziwi jaki sens ma pobieranie podatku dochodowego od wynagrodzeń wypłacanych z budżetu państwa. Przecież to jest dawanie jedną ręką i odbieranie drugą. Ale nie mnie dyskutować o ekonomii, polityce fiskalnej i takich tam. Ale wiem jedno. Podawanie wysokości wynagrodzenia w kwocie brutto jest jak podawanie długości... tego... no... wiecie.... mierzonej od końca pośladków (albo też jak twierdzą inni - razem z kręgosłupem). Przecież za to brutto (a dokładnie za tę tarę) to ja nic nie kupię. Liczy się to, co faktycznie mi wpływa na konto w banku i dla uczciwości powinno się operować taką właśnie kwotą. A więc znowu nie 6.633 zł, panie ministrze, tylko 5.423 zł, i tak samo dla wszystkich pozostałych pozycji. Wszystkie te kwoty są "zawyżone" o 19%.

Idźmy dalej. Kwota w kolumnie 5 to jakaś całkowita pomyłka. Jakie ubruttowienie? Płac sędziów nie "ubruttowiono", gdy wprowadzano reformę emerytalną, ponieważ sędziów (podobnie jak i całą "mundurówkę") wyłączono z tego systemu. Tak więc jaki jest sens dodawania do już zawyżonych kwot kolejnych sum nieistniejących pieniędzy, których w dodatku sędziowie nie tylko nigdy nie widzieli, ale i nigdy im nie wypłacano? Czemu to służy?

A dalej w kolumnie 6 i 7 zawiera się Największa Tajemnica Tabeli, to jest to, skąd wzięła się kwota 9.527 zł. Może do odpowiedzi na to pytanie zbliży mnie ustalenie skąd wzięła się kwota 8,328 zł, opisana jako wynagrodzenie "bez dwr" czyli bez "trzynastki". Właściwym sposobem obliczenia takiej średniej byłoby ustalenie ilu sędziów pobiera wynagrodzenie w każdej ze stawek, przemnożenie tego przez odpowiednią wysokość pensji (netto oczywiście) i podzielenie przez ogólną liczbę sędziów. Ale takich danych w tabelce nie ma... Muszę więc przyznać, że nie wiem na jakiej podstawie ją wyliczono, jakiż to wzór leżał u podstaw tego wielkiego rachunku średnich wynagrodzeń. W desperacji policzyłem po prostu średnią z tych liczb, co odpowiada założeniu, że 20% sędziów pobiera pensję w stawce pierwszej, kolejne 20% w drugiej, tak samo w trzeciej i w czwartej, a ostatnie 20% sędziów to prezesi. Ale nawet z tego rachunku wyszło mi średnie zarobki 8.243 zł więc wraz mniej niż podało ministerstwo. Ale żadnego lepszego pomysłu nie mam. W dodatku ten sposób liczenia jest absurdalny, sprowadza się do wyliczenia, że skoro robotnik zarabia 1.000 zł, brygadzista 3.000 zł a kierownik 5.000 to średnia płaca w fabryce wynosi 3.000 zł. Niby matematycznie poprawne, ale nie wtedy, gdy zwrócimy uwagę, że kierownik jest jeden, brygadzistów pięciu a robotników stu.  

Dobra, ale skąd wzięła się kwota 9.527 zł? W tabeli napisano, że to średnia zwiększona o trzynastkę. Ale w takim razie dlaczego trzynastka podwyższa średnią aż o 1.199 zł ??? Żeby tak było trzynastka musiała by wynosić 14.388 zł. a jako żywo tyle nie wynosi. Odpowiedź może dać nagłówek tych kolumn w tabeli, opisany jako przeciętne wynagrodzenie w I półroczu. Wszystko bowiem wskazuje na to, że wybitni ministerialni kalkulatorzy do wynagrodzenia za pierwsze półrocze doliczyli całą trzynastkę, po czym wszystko podzielili przez 6 miesięcy. Dobrze, że nie liczyli średniego wynagrodzenia za I kwartał, bo wtedy podzieliliby przez trzy i wyszłoby im jeszcze więcej. Przeoczenie?

Oczywiście to tylko drobne nieścisłości... w końcu co w tym złego że podaje się wynagrodzenie brutto... Że do obliczeń przyjmuje się maksymalne możliwe zarobki, które otrzymuje tylko niewielka część sędziów... Że przyjmuje się fikcyjne dane wyjściowe do liczenia średniej... Że przy liczeniu średniego wynagrodzenia za pół roku dolicza się do niego całą trzynastkę... Grunt, że w świat poszła wiadomość, ze sędzia zarabia prawie 10.000 zł miesięcznie, i jeszcze mu mało.