To jakie w tej sprawie zapadło orzeczenie nie ma jednak znaczenia, bo nie o samochodach chciałem dziś napisać. Przytoczyłem tę historię dlatego, że dobrze obrazuje ona to jak wygląda w Polsce reformowanie sądownictwa powszechnego. Sąd także jest w zasadzie bardzo skomplikowanym mechanizmem, w ramach którego istnienie wiele drobnych i większych wzajemnych zależności i powiązań systemowych. W efekcie tu także nie wystarczy zadekretować, by coś działało szybciej czy też mocniej, trzeba jeszcze zadbać, aby pozostałe elementy podołały działaniu w nowych warunkach. Niestety jak się wydaje fakt ten nie przebił się dotychczas do świadomości "reformatorów". I zamiast porządnej przebudowy mamy permanentny "wiejski tuning".
Dla przeciętnego, nie związanego z sądownictwem, obserwatora te problemy w zasadzie nie istnieją. Bo o tym się nie mówi, słychać tylko opowieści o wielkich sukcesach, tudzież zapowiedzi wprowadzenia nowych reform, które z pewnością rozprawią się z wszystkimi bolączkami wymiaru sprawiedliwości. W ramach owej "propagandy sukcesu" nad sądami 24-godzinnymi spuszczono zasłonę milczenia. Temat nie istnieje. To samo dotyczy upadłości konsumenckej - u także cisza i spokój. Tylko co jakiś czas pojawiają się "zabawne" historyjki jak to komuś odmówiono ogłoszenia upadłości, bo nie miał pieniędzy na opłacenie kosztów, a jak te pieniądze pożyczył, to odmówiono mu bo świadomie się zadłużył. Obroże elektroniczne przez chwile gościły na stronach gazet, gdy okazało się, że koszt trzymania jednego skazańca na "smyczy" jest o wiele większy, niż gdyby trzymać go za kratkami. Ale zaraz dowiedzieliśmy się też, że to dopiero pilotaż, że będzie lepiej, że poszukuje się nowych zastosowań dla systemu, które zwiększą jego wykorzystanie, że wkrótce "obroże” będą zakładane kibicom z zakazem stadionowym, oraz pedofilom. No ale w końcu łatwiej roztaczać wspaniałe wizje przyszłości niż przyznać się uczciwie, że cały ten projekt skończył się wielką klapą.
Parę dni temu przeczytałem jakim to wspaniałym sukcesem jest sąd elektroniczny. Pan minister zachwycał się, że do owego sądu wpłynęło 500.000 spraw, znacznie więcej niż się spodziewano, tak więc wymagał on wzmocnienia kadrowego, dzięki czemu do chwili obecnej rozpoznano już 400.000 spraw. W dodatku dzięki wprowadzeniu tego wspaniałego sądu w którym są niższe, "promocyjne" opłaty sądowe przedsiębiorcy mogli wystąpić do sądu także ze sprawami, których dotąd do sądu nie kierowali. W wolnym tłumaczeniu z propagandosukcesowego na nasze oznacza to, że ów sąd elektroniczny został zalany pozwami i przy obecnej obsadzie i wyposażeniu nie daje rady tego "przerobić". Pomimo "przerzucenia" do niego referendarzy zabranych z ośrodków migracyjnych ksiąg wieczystych sąd ten ma obecnie już 100.000 spraw zaległości i w efekcie na nakaz czeka się w nim dłużej niż w normalnym sądzie. W dodatku sąd elektroniczny wcale nie odciążył zwykłych sądów, bo zalano go pozwami w sprawach, z którymi powodowie (zwykle windykatorzy czy inne fundusze Sekuritate) nigdy by do normalnego sądu nie poszli, bo tam trzeba faktycznie przedstawić dowody, a nie tylko napisać że się je ma. Ale co tam takie szczegóły, wobec niezaprzeczalnego sukcesu całego przedsięwzięcia.