Istnieje pewna wątpliwość, czy aferniki faktycznie stanowią osobną grupę szkodników, czy też są one jedynie odmianami skarżaków czy pukaczy. Wydaje się jednak, iż specyfika ich działalności zasługuje na osobne ich kwalifikowanie. To co odróżnia ich od podobnych szkodników to nie tyle metoda działania (w tym są bardzo podobne) co tematyka ich pism, i ogólne założenie towarzyszące podejmowanym przez nie czynnościom. Ich nazwa pochodzi od głęboko zakorzenionego w ich świadomości przekonania o istnieniu związanej z ich sprawą „afery” mającej postać spisku przeciwko nim. Wszelkie niekorzystne dla nich decyzje sądu (a w postaci skrajnej wszelkie decyzje sądu) stanowią dla nich przejaw realizacji z góry założonego planu, tajnej instrukcji czy też element jakiejś tajemniczej „akcji”.
Podobnie jak w przypadku pukaczy i skarżaków tłumaczenie afernikowi, że orzeczenie jest zgodne z przepisami prawa, a w danej sytuacji sąd nie ma możliwości podjęcia innej decyzji, mija się z celem. Afernik i tak wie lepiej, a to co sąd zrobił tylko utwierdza go w przekonaniu o słuszności jego podejrzeń. Jego pisma zwykle są obszerne i zawierają szczegółowy opis wykrytych przez afernika dowodów istnienia spisku, oraz informacje o powiadomieniu o wszystkim policji, prokuratury, ministra sprawiedliwości, rzecznika praw obywatelskich, prezydenta, premiera, prymasa, oraz trybunałów w Strasburgu, Luksemburgu i Hadze. A dowody te mogą być rozliczne i najróżniejsze. Przypadkowa zbieżność dat lub nazwisk, drobne omyłki pisarskie czy rachunkowe, pewna prawidłowość w treści czy rodzaju wydawanych orzeczeń urastają do rangi koronnych dowodów spisku. Treść zapadających w sprawach orzeczeń, zwłaszcza jeżeli są one niezgodne z wyobrażeniem afernika co do tego jak powinny one brzmieć, świadczy zwykle o istnieniu tajnej instrukcji co do gnębienia go. Śmierć znanej afernikowi osoby, zwłaszcza związanej (choćby luźno) z badaną przez niego „aferalną” sprawą zawsze oznacza, że osoba ta została zamordowana, gdyż zbliżyła się do ustalenia prawdy.
Rozróżniamy kilka gatunków aferników, w zależności od tematyki wywodzonego spisku, z których najbardziej charakterystyczne są Afernik kumoter i Afernik syjoniec.
Afernik kumoter
Afernika kumotra charakteryzuje głębokie przekonanie, że przeciwko niemu zmówili się sędziowie, prokuratorzy, adwokaci, lekarze, ministrowie i jeszcze parę innych osób i urzędów, którzy wspierają w ten sposób powiązanego z nimi powoda czy pozwanego. Kumoter wie także, że tylko on ma rację, więc proces powinien się toczyć tak jak on chce, a jeżeli będzie inaczej to musi to być grubymi nićmi szyte kumoterstwo i korupcja. I on ma na to dowody, i w każdym piśmie je przytoczy. Wszak czy to przypadek, że sędzia nazywa się tak samo jak mąż wnuczki siostry męża ciotki powoda? Do tego powód mówił, że w sądzie na pewno wygra, a w dodatku nie przyszedł na rozprawę, tak jakby z góry wiedział jaki będzie wyrok. A sędzia jak szedł na salę to się przywitał z adwokatem powoda. Prokuratorzy też są w zmowie bo umarzają wszystkie śledztwa, a minister nie chce się zająć sprawą, bo pewnie też dostał działkę. Ale on nie ustąpi i nadal będzie walczył o prawdę, i wszystko ujawni.
Afernik syjoniec
Ten gatunek jest stosunkowo łatwy do rozpoznania, ponieważ w jego przypadku w spisek przeciwko niemu zaangażowany jest cały (głęboko zakonspirowany) naród. Syjoniec jest bowiem niewątpliwie ofiarą Syjonistycznego Spisku Przeciwko Prawdziwemu Polakowi Patriocie. Tak więc żądanie od niego zapłaty zaległego czynszu ma na celu odebranie mu mieszkania i oddanie go syjonistom, którzy mają powrócić do Judeopolonii (czy jakoś tak). Wyroki przeciwko niemu wydają Syjonistyczni Sędziowie Rejonowi (SSR) a Krajowa Rada Syjonistów (KRS) ignoruje jego skargi. Ale on to wszystko wie i wszystko ujawni. Będzie walczył do upadłego, i pisał skargi, chociaż zna prawdziwe nazwiska kolejnych ministrów sprawiedliwości i wie, że oni też są zamieszani. Podobnie jak Eurojudejski Trybunał Praw Człowieka.
Działalność aferników szkodzi sądom podobnie jak działalność skarżaków czy pukaczy. Odpowiadanie na ich pisma, przekazywanie ich do właściwych organów pochłania sporo czasu i pieniędzy. I są to pieniądze wyrzucone w błoto. Oprócz tego co jakiś czas trzeba odpowiadać na piśmie na skargi wnoszone do „wszystkich świętych” co także pochłania sporo czasu i w zasadzie sprowadza się do tłumaczenia się, że nie jest się wielbłądem. Do tego niektórzy z nich publikują swoje teorie w Internecie, co podważa autorytet wymiaru sprawiedliwości. Rozwiązaniem przynajmniej w części przypadków mogłoby być umożliwienie sądom cywilnym kierowania stron na badania psychiatryczne, wydaje się bowiem, że przynajmniej w niektórych przypadkach prezentowanie teorii spiskowych jest objawem choroby duszy. Takich ludzi zaś nie powinno się sądzić, tylko leczyć.