Pewnego wiosennego poranka pani Pelagia Trąbalska zeszła do piwnicy po przetwory, szykowała się wizyta wnuków, które należało oczywiście obdarować witaminami. Pani Pelagia ceniła sobie porządek dlatego też z niejakim oburzeniem zauważyła leżące na korytarzu piwnicznym papierowe worki i wiadra z farbą. W myślach zaczęła już układać mowę na temat bałaganiarstwa, braku wychowania i ogólnie upadku obyczajów wśród młodzieży, gdy coś ją tknęło. Prawie biegiem - na tyle na ile ciężar lat jej na to pozwalał - dopadła drzwi swojej piwnicy, gdzie potwierdziły się jej podejrzenia. Te worki, wiadra, paczki płytek, żeliwny kaloryfer, które leżały teraz w piwnicznym korytarzu jeszcze nie tak dawno znajdowały się w jej piwnicy. A klucz, który miała w ręce jeszcze nie tak dawno pasował do kłódki.
Pani Pelagia, oburzona tym zamachem na jej prawa obywatelskie pobiegła na skargę do "Rady Narodowej" - znaczy się do ratusza dzielnicy, gdzie przez ostatnie kilkadziesiąt lat załatwiała wszystkie sprawy związane z mieszkaniem. Tam jednak wytłumaczono jej, że w zeszłym roku wykupiła mieszkanie, więc wszelkie pretensje winna kierować teraz do powołanej w budynku wspólnoty mieszkaniowej. Pani Pelagia, po wygłoszeniu krytycznej mowy na temat urzędników darmozjadów co nie chcą obywatelowi pomóc, uderzyła więc do pana Henryka, piastującego zaszczytne stanowisko prezesa zarządu Wspólnoty Mieszkaniowej i odbyła z nim poważna rozmowę. Rozmowa ta, odbywająca się w cztery oczy, lecz słyszalna dla większości mieszkańców bloku, zaowocowała kilkoma sprawami sądowymi, z których jedną była sprawa wszczęta pismem pani Pelagii zatytułowanym "skarga na zabranie piwnicy". Pismo to sąd, po zasięgnięciu opinii ustanowionego dla pani Pelagii pełnomocnika z urzędu, potraktował jako pozew o przywrócenie naruszonego posiadania i jako taki skierował pilnie na rozprawę.
Podczas rozprawy pani Pelagia przedstawiła bardzo dokładnie, ze szczegółami dzieje starożytne i współczesne owej piwnicy, począwszy od tego jak to w 1952 r. pościerała sobie ręce do krwi nosząc cegły na budowie. Opisała jak to jej małżonek nieboszczyk w owej piwnicy trzymał po kryjomu świnię, oczywiście w ramach oporu wobec władzy, a potem jak ona sama w beczce po kapuście trzymała solidarnościową "bibułę". Wielokrotnie opisywała co w tej piwnicy miała, ze szczególnym uwzględnieniem "dwunastu grzejników" vel "grzejnika o dwunastu żeberkach", domagając się za każdym razem kategorycznie oddania piwnicy, odłożenia wszystkiego na miejsce oraz kary więzienia dla winnych.
Pozwany w tym procesie pan Euzebiusz Piecyk od samego początku wyrażał niezadowolenie tym, że sąd coś od niego chce, bo on nic w tej sprawie nie wie. Mieszkanie kupił parę miesięcy temu, a gdy się wprowadzał i załatwiał sprawy związane z opłatami należnymi Wspólnocie to pan prezes Henryk wskazał mu tę właśnie piwnicę, no i od tego czasu on z niej korzysta. Jak zakładał swoją kłódkę to była pusta, niczego z niej nie wynosił ani nie wyrzucał, natomiast panią Pelagię zna o tyle, że sąsiedzi mówili mu, żeby na nią uważać, bo ona ma pretensje do wszystkich i o wszystko. Zażądał więc umorzenia sprawy, bo ona go nie dotyczy.
Reakcja pani Pelagii na stwierdzenia pana Euzebiusza, jakkolwiek jej pełnomocnik próbował ją ofiarnie powstrzymać (a momentami nawet zakrzyczeć) przekonała sąd, że o jakimkolwiek polubownym rozwiązaniu sprawy być nie może, tak więc trzeba będzie przesłuchać świadków. A w zasadzie jednego świadka, zgłoszonego przez obie strony (chociaż przez panią Pelagię "na oskarżonego") w osobie pana prezesa Henryka. Wezwano go więc na salę, i po zaprzysiężeniu co do tego, że będzie mówił prawdę zapytano o co tam chodziło.
Pan Henryk dopuszczony do głosu przed obliczem sądu rozpoczął długą mowę oskarżycielską pod adresem pani Pelagii, jej braku poczucia wspólnoty i w ogóle niedostatków kultury, nauki i wychowania. Dopiero gdy sąd przypomniał mu, że jest tu świadkiem a nie oskarżycielem, a sprawa nie toczy się przeciwko pani Pelagii powrócił na właściwe tory, i pomimo licznych dygresji odnośnie tego jak to pani Pelagia nie pozwalała spisać wodomierzy i nie oddała klucza do suszarni zdołał w końcu wyjaśnić jak to było z tą piwnicą. Okazało się otóż, że jak pan Euzebiusz kupił swoje mieszkanie to się wydało że piwnica, która powinna przynależeć do jego mieszkania została zajęta przez panią Pelagię. A że pani Pelagia nie chciała jej oddać po dobroci, to komitet blokowy, znaczy się zarząd wspólnoty mieszkaniowej dokonał jej komisyjnego otwarcia i opróżnienia, żeby wszystko było zgodnie z prawem.
Po usłyszeniu tego wyjaśnienia sąd uznał, że słuchanie dalszych świadków, jak i przesłuchiwanie stron jest zbędne, bo wszystko w sprawie jest już jasne, jakkolwiek pani Pelagia uznała za skandal to, że sędzia nie chce słuchać co ona ma do powiedzenia w sprawie, bo to kłamstwa były co oskarżony tu mówił, bo o jej mąż te piwnice tynkował i tam prosiaka trzymał itp. Salę rozpraw opuściła więc przy wydatnej perswazji (także fizycznej) swego pełnomocnika z urzędu. Sąd zaś, po bardzo krótkiej naradzie z samym sobą wydał wyrok nakazujący panu Euzebiuszowi opróżnienie piwnicy ze swoich rzeczy i oddanie jej pani Pelagii.
Sąd okręgowy, po zapoznaniu się z apelacją pana Euzebiusza, wyrok w mocy utrzymał. Bo komitet blokowy, znaczy się zarząd wspólnoty mieszkaniowej, nie może decydować kto ma prawo korzystać z której piwnicy, a już na pewno nie wolno mu przeprowadzać eksmisji "niewłaściwego" użytkownika, choćby czynił to "komisyjnie". Zresztą nie wolno tego czynić nikomu, choćby miał w ręce dokumenty potwierdzające że to jemu piwnica się należy, a ten co ją zajmuje doskonale wiedział, że ona nie jest jego. Przepis art. 342 kodeksu cywilnego stanowi wyraźnie, że nie wolno samowolnie naruszać posiadania, choćby nawet posiadacz był w złej wierze. A dlaczego kazano oddać piwnice panu Euzebiuszowi, chociaż on rzeczywiście nie miał nic wspólnego z ową "komisyjną eksmisją"? No cóż - przepis art 344 §1 kodeksu mówi z kolei, że można żądać przywrócenia posiadania także od osoby, która skorzystała na jego naruszeniu. Jedyne co pozostało więc panu Euzebiuszowi to wytoczyć powództwo o wydanie mu piwnicy przez panią Pelagię, a jak już uzyska korzystny dla siebie wyrok pójść z nim do komornika. Bo samodzielnie wymierzać sprawiedliwości nie wolno