Pages

poniedziałek, 25 maja 2015

Komisyjnie


Pewnego wiosennego poranka pani Pelagia Trąbalska zeszła do piwnicy po przetwory, szykowała się wizyta wnuków, które należało oczywiście obdarować witaminami. Pani Pelagia ceniła sobie porządek dlatego też z niejakim oburzeniem zauważyła leżące na korytarzu piwnicznym papierowe worki i wiadra z farbą. W myślach zaczęła już układać mowę na temat bałaganiarstwa, braku wychowania i ogólnie upadku obyczajów wśród młodzieży, gdy coś ją tknęło. Prawie biegiem - na tyle na ile ciężar lat jej na to pozwalał -  dopadła drzwi swojej piwnicy, gdzie potwierdziły się jej podejrzenia. Te worki, wiadra, paczki płytek, żeliwny kaloryfer, które leżały teraz w piwnicznym korytarzu jeszcze nie tak dawno znajdowały się w jej piwnicy. A klucz, który miała w ręce jeszcze nie tak dawno pasował do kłódki.

Pani Pelagia, oburzona tym zamachem na jej prawa obywatelskie pobiegła na skargę do "Rady Narodowej" - znaczy się do ratusza dzielnicy, gdzie przez ostatnie kilkadziesiąt lat załatwiała wszystkie sprawy związane z mieszkaniem. Tam jednak wytłumaczono jej, że w zeszłym roku wykupiła mieszkanie, więc wszelkie pretensje winna kierować teraz do powołanej w budynku wspólnoty mieszkaniowej. Pani Pelagia, po wygłoszeniu krytycznej mowy na temat urzędników darmozjadów co nie chcą obywatelowi pomóc, uderzyła więc do pana Henryka, piastującego zaszczytne stanowisko prezesa zarządu Wspólnoty Mieszkaniowej i odbyła z nim poważna rozmowę. Rozmowa ta, odbywająca się w cztery oczy, lecz słyszalna dla większości mieszkańców bloku, zaowocowała kilkoma sprawami sądowymi, z których jedną była sprawa wszczęta pismem pani Pelagii zatytułowanym "skarga na zabranie piwnicy". Pismo to sąd, po zasięgnięciu opinii ustanowionego dla pani Pelagii pełnomocnika z urzędu, potraktował jako pozew o przywrócenie naruszonego posiadania i jako taki skierował pilnie na rozprawę. 

Podczas rozprawy pani Pelagia przedstawiła bardzo dokładnie, ze szczegółami dzieje starożytne i współczesne owej piwnicy, począwszy od tego jak to w 1952 r. pościerała sobie ręce do krwi nosząc cegły na budowie. Opisała jak to jej małżonek nieboszczyk w owej piwnicy trzymał po kryjomu świnię, oczywiście w ramach oporu wobec władzy, a potem jak ona sama w beczce po kapuście trzymała solidarnościową "bibułę". Wielokrotnie opisywała co w tej piwnicy miała, ze szczególnym uwzględnieniem "dwunastu grzejników" vel "grzejnika o dwunastu żeberkach", domagając się za każdym razem kategorycznie oddania piwnicy, odłożenia wszystkiego na miejsce oraz kary więzienia dla winnych.

Pozwany w tym procesie pan Euzebiusz Piecyk od samego początku wyrażał niezadowolenie tym, że sąd coś od niego chce, bo on nic w tej sprawie nie wie. Mieszkanie kupił parę miesięcy temu, a gdy się wprowadzał i załatwiał sprawy związane z opłatami należnymi Wspólnocie to pan prezes Henryk wskazał mu tę właśnie piwnicę, no i od tego czasu on z niej korzysta. Jak zakładał swoją kłódkę to była pusta, niczego z niej nie wynosił ani nie wyrzucał, natomiast panią Pelagię zna o tyle, że sąsiedzi mówili mu, żeby na nią uważać, bo ona ma pretensje do wszystkich i o wszystko. Zażądał więc umorzenia sprawy, bo ona go nie dotyczy.

Reakcja pani Pelagii na stwierdzenia pana Euzebiusza, jakkolwiek jej pełnomocnik próbował ją ofiarnie powstrzymać (a momentami nawet zakrzyczeć) przekonała sąd, że o jakimkolwiek polubownym rozwiązaniu sprawy być nie może, tak więc trzeba będzie przesłuchać świadków. A w zasadzie jednego świadka, zgłoszonego przez obie strony (chociaż przez panią Pelagię "na oskarżonego") w osobie pana prezesa Henryka. Wezwano go więc na salę, i po zaprzysiężeniu co do tego, że będzie mówił prawdę zapytano o co tam chodziło. 

Pan Henryk dopuszczony do głosu przed obliczem sądu rozpoczął długą mowę oskarżycielską pod adresem pani Pelagii, jej braku poczucia wspólnoty i w ogóle niedostatków kultury, nauki i wychowania. Dopiero gdy sąd przypomniał mu, że jest tu świadkiem a nie oskarżycielem, a sprawa nie toczy się przeciwko pani Pelagii powrócił na właściwe tory, i pomimo licznych dygresji odnośnie tego jak to pani Pelagia nie pozwalała spisać wodomierzy i nie oddała klucza do suszarni zdołał w końcu wyjaśnić jak to było z tą piwnicą. Okazało się otóż, że jak pan Euzebiusz kupił swoje mieszkanie to się wydało że piwnica, która powinna przynależeć do jego mieszkania została zajęta przez panią Pelagię. A że pani Pelagia nie chciała jej oddać po dobroci, to komitet blokowy, znaczy się zarząd wspólnoty mieszkaniowej dokonał jej komisyjnego otwarcia i opróżnienia, żeby wszystko było zgodnie z prawem.

Po usłyszeniu tego wyjaśnienia sąd uznał, że słuchanie dalszych świadków, jak i przesłuchiwanie stron jest zbędne, bo wszystko w sprawie jest już jasne, jakkolwiek pani Pelagia uznała za skandal to, że sędzia nie chce słuchać co ona ma do powiedzenia w sprawie, bo to kłamstwa były co oskarżony tu mówił, bo o jej mąż te piwnice tynkował i tam prosiaka trzymał itp. Salę rozpraw opuściła więc przy wydatnej perswazji (także fizycznej) swego pełnomocnika z urzędu. Sąd zaś, po bardzo krótkiej naradzie z samym sobą wydał wyrok nakazujący panu Euzebiuszowi opróżnienie piwnicy ze swoich rzeczy  i oddanie jej pani Pelagii. 

Sąd okręgowy, po zapoznaniu się z apelacją pana Euzebiusza, wyrok w mocy utrzymał. Bo komitet blokowy, znaczy się zarząd wspólnoty mieszkaniowej, nie może decydować kto ma prawo korzystać z której piwnicy, a już na pewno nie wolno mu przeprowadzać eksmisji "niewłaściwego" użytkownika, choćby czynił to "komisyjnie". Zresztą nie wolno tego czynić nikomu, choćby miał w ręce dokumenty potwierdzające że to jemu piwnica się należy, a ten co ją zajmuje doskonale wiedział, że ona nie jest jego. Przepis art. 342 kodeksu cywilnego stanowi wyraźnie, że nie wolno samowolnie naruszać posiadania, choćby nawet posiadacz był w złej wierze. A dlaczego kazano oddać piwnice panu Euzebiuszowi, chociaż on rzeczywiście nie miał nic wspólnego z ową "komisyjną eksmisją"? No cóż - przepis art 344  §1 kodeksu mówi z kolei, że można żądać przywrócenia posiadania także od osoby, która skorzystała na jego naruszeniu. Jedyne co pozostało więc panu Euzebiuszowi to wytoczyć powództwo o wydanie mu piwnicy przez panią Pelagię, a jak już uzyska korzystny dla siebie wyrok pójść z nim do komornika. Bo samodzielnie wymierzać sprawiedliwości nie wolno