No tak... Proponuje się wprowadzenie zasady, że opłata od wniosku o zasiedzenie będzie odtąd opłatą stosunkową, zależną od wartości rzeczy, a nie opłatą w stałej, sztywnej wysokości. I jest to bardzo dobra koncepcja, bo o ile w dużych miastach kwota 2.000 zł (a tyle wynosi dziś opłata od wniosku o zasiedzenie) to zwykle jedynie drobny ułamek wartości gruntu którego dotyczy wniosek, to gdzie indziej może ona nawet zbliżać się do wartości zasiadywanej nieruchomości. Wszak trzeba pamiętać, że wniosek o zasiedzenie wcale nie musi obejmować całej, kilkusetmetrowej działki czy pola, ale może dotyczyć jedynie jakiegoś jej skrawka, dosłownie kilku metrów kwadratowych – ot tyle co płot biegł krzywo i zachodził na sąsiednią działkę. Tyle tylko że autorzy nowelizacji nic tu nowego nie wymyślili. Opłata od wniosku o zasiedzenie nieruchomości w wysokości zależnej od jej wartości pobierana była bowiem przez dziesięciolecia. Taką opłatę wprowadzono dekretem „Przepisy o kosztach sądowych w sprawach cywilnych” z 1946 r., wynosiła ona wówczas 1/5 wpisu stosunkowego, liczonego od wartości nieruchomości. Potem dekret zastąpiła Ustawa „Przepisy o kosztach sądowych w sprawach cywilnych” z 1950 r. pod rządami której zwiększono wysokość opłaty do 1/2 wpisu stosunkowego. Potem to samo zapisano w ustawie o kosztach sądowych w sprawach cywilnych z 1967 r. która to ustawa obowiązywała aż do 2006 r. W sumie zatem przez 60 lat rozwiązanie to działało, i sądząc z dorobku doktryny i orzecznictwa za ten okres nie powodowało ono ani problemów, ani kontrowersji. Dlaczego je więc zmieniono? Ano o to, to trzeba pytać tego, kto ów przepis wymyślił. Ciekawy też jestem jakie straty poniósł Skarb Państwa na tym, że zamiast opłat stosunkowych pobierał opłatę stałą. I czy ktoś weźmie za to chociażby moralną odpowiedzialność.
Równie „rewolucyjna” jest także inna propozycja autorów nowelizacji. Ta chyba najbardziej kontrowersyjna, czyli pobieranie opłaty (zaliczanej na poczet opłaty od apelacji) od wniosku o sporządzenie uzasadnienia. Pełnomocnicy (czyli tzw. „eksperci”) są zdecydowanie przeciw, bo odpowiada im dzisiejsza sytuacja, gdy wniosek o sporządzenie uzasadnienia mogą sobie traktować jako wniosek o informację jaki zapadł wyrok i dlaczego (bo na chodzenie na rozprawy to im szkoda czasu). Sędziowie są za, bo liczą na to, że pozwoli im to uniknąć zbędnej pracy. Ale to temat na inną, i to zapewne bardzo gorącą dyskusję, więc na tym skończę, bo miało być o opłatach. Otóż pomysł z pobieraniem opłaty od wniosku o uzasadnienie także nie jest nowy, i nie jest to żadna rewolucyjna zmiana. Opłatę za sporządzenie uzasadnienia wyroku wprowadzono po raz pierwszy Dekretem Prezydenta RP z 21 listopada 1938 r. w sprawie usprawnienia postępowania sądowego, którym zmieniono w tym zakresie art. 45 rozporządzenia „Przepisy o kosztach sądowych” z 1934 r. Opłata wynosiła wówczas 4 zł w sądzie grodzkim i 10 zł w okręgowym i wyższym. W dekrecie z 1946 r. opłatę tę ustalono na 20 zł (art. 37 dekretu), podobnie w ustawie z 1950 r. (art. 37 Ustawy). Ustawa z 1967 r. także przewidywała pobieranie opłaty za uzasadnienie, choć w tym przypadku odsyłała (art. 40) do właściwego rozporządzenia regulującego wysokość opłaty kancelaryjnych. Opłata ta wynosiła początkowo (w sądzie powiatowym) 30 zł, a potem stopniowo rosła wraz ze spadkiem wartości pieniądza aż do listopada 1996 r. gdy ustalono ją na 20 (już nowych) złotych (a w sądzie wojewódzkim – 40 zł). W takiej też kwocie pobierano ją (bez większych problemów i kontrowersji) aż do chwili wejścia w życie Ustawy o kosztach sądowych z 2005 r. która już takiej opłaty nie przewidywała. Opłaty związane z wnioskami o sporządzenie uzasadnienia pobierano zatem przez niemal 70 lat. I dobrze, że chce się do tego wrócić, bo niestety prawda jest taka, że jak coś jest za darmo, to się tego nie szanuje.
Jaki z tego morał? Ano taki, że nie wszystko co „nowe” jest automatycznie lepsze i czasami warto jest wracać do tradycyjnych, sprawdzonych rozwiązań. A jeszcze lepiej jest nie odchodzić od nich bez porządnego przemyślenia tego, czy to, co proponujemy w zamian będzie lepsze. Co polecam w szczególności pomysłodawcom likwidacji znaków opłaty sądowej.