Obsługiwane przez usługę Blogger.

poniedziałek, 19 lipca 2010

Syzyfowa praca

Pewien pan wniósł pozew. Mniejsza o to o co mu chodziło. Istotne jest to, że pozew ten wniósł on przeciwko „Dzielnicowej komisji lokalowej” w związku z czym został on przez sąd odrzucony w myśl art. 199 §1 pkt 3 kpc jako wniesiony przeciwko stronie nie posiadającej zdolności sądowej. Jednocześnie pouczono jednak owego pana, iż może on ponownie wnieść swój pozew, tym razem oznaczając jako pozwanych albo gminę, albo wskazanych z imienia i nazwiska członków owej komisji, zależnie od tego przeciwko komu kieruje swe roszczenie. Odpowiednie postanowienie, z pouczeniem o możliwości wniesienia zażalenia, doręczono oczywiście obu stronom, bo panowie posłowie zapomnieli dopisać w kodeksie, że takie postanowienia doręcza się tylko powodowi (jak np. zarządzenia o zwrocie pozwu – art. 130 §4 kpc). W efekcie trzeba stosować wprost przepis art. 357 §2 kpc i doręczać je obu stronom. To jest także Sabie Dorna, Koziołkowi Matołkowi i wszystkim siedmiu krasnoludkom, gdyby komuś przyszło do głowy ich pozwać.

Pan powód nie przyjął do wiadomości stanowiska sądu. Złożył obszerne pismo zawierające analizę sprawy, ze szczególnym uwzględnieniem pochodzenia etnicznego i tożsamości narodowej członków owej komisji lokalowej, i żądaniem zaprzestania matactwa, wycofania oszukańczych orzeczeń i natychmiastowego rozpoznania sprawy. Sugestię, że powinien pozwać gminę jako całość uznał za nielogiczną, bo w końcu to komisja go skrzywdziła a nie gmina. Pismo pana powoda uznano za zażalenie na postanowienie o odrzuceniu pozwu, i po wymianie paru pism odrzucono je z powodu nie uzupełnienia w terminie braków formalnych (art. 370 kpc w zw. z art. 379 §2 kpc). Na to postanowienie, jako kończące postępowanie w sprawie (art. 394 §1 kpc) służyło oczywiście panu powodowi zażalenie, i z tego prawa on skorzystał. Jego zażalenie zostało oddalone przez Sąd Okręgowy, co formalnie zakończyło całą sprawę. Postanowienie o odrzuceniu pozwu stało się prawomocne. I w tym momencie akta powinny powędrować do archiwum, a cała sprawa powinna zostać zapomniana.

Niestety także i stanowisko Sądu Okręgowego nie przekonało pana powoda, iż nie ma racji. W odpowiedzi na nie wniósł pismo, w którym zażądał zmiany postanowienia i natychmiastowego rozpoznania sprawy, bez przewlekania i matactwa, albo pójdzie na skargę do Strasburg(er)a. Ponownie (to już trzeci raz) uznano jego pismo za zażalenie – skoro wnosił o zmianę postanowienia – po czym odrzucono je jako niedopuszczalne, bo wniesione na orzeczenie sądu II instancji. I historia się powtórzyła... znowu wpłynęło pismo, które, z braku lepszego, (i mieszczącego się w granicach procedury) pomysłu potraktowano jako zażalenie na postanowienie o odrzuceniu zażalenia. Znowu wezwano powoda do usunięcia braków formalnych. I znowu je odrzucono gdy braki nie zostały uzupełnione. I znowu wpłynęło pismo,. I znowu potraktowano je jako zażalenie. I znowu je odrzucono. Na odrzucenie powód wniósł zażalenie. Zażalenie odrzucono. Na odrzucenie powód wniósł zażalenie. Zażalenie odrzucono. [...] Na odrzucenie powód wniósł zażalenie. Zażalenie odrzucono. Właśnie wpłynęło kolejne zażalenie, z żądaniem rozpoznania sprawy, pozbawienia „zawisłych sędziów” prawa wykonywania zawodu prawniczego na zawsze, i wyznaczenia nowych sędziów, nie powiązanych z PZPR.

Od chwili prawomocnego zakończenia sprawy do dnia dzisiejszego wydano w tej sprawie już blisko 20 postanowień o odrzuceniu zażaleń powoda na kolejne postanowienia odrzucające kolejne jego zażalenia na kolejne postanowienia o odrzuceniu zażalenia na postanowienia o odrzuceniu zażalenia na postanowienie o odrzuceniu zażalenia na postanowienie Sądu Okręgowego oddalające jego zażalenie na postanowienie o odrzuceniu zażalenia na postanowienie o odrzuceniu pozwu (uff...). I końca jakoś nie widać. A sąd wszystkie te zażalenia rozpoznaje wydając i doręczając wszystkim stronom odpowiednie postanowienia. Z uzasadnieniem i pouczeniem. Bo musi. Bo nie może walnąć młotkiem w stół, i powiedzieć że to są kpiny. Same koszty korespondencji w tej sprawie przekroczyły już 300 złotych. I po co to wszystko? Przecież to jest straszliwe marnotrawstwo czasu i pieniędzy. Czy tak naprawdę musi być? Czy nie można by wprowadzić jakiegoś rozwiązania, które pozwalałoby uciąć tego rodzaju niczemu nie służące zabawy?