Obsługiwane przez usługę Blogger.

niedziela, 25 lipca 2010

Sprawa Józefa K.

Tak jak i wielu innych nieszczęśliwych uczniów liceum (starego liceum) musiałem w pewnym momencie edukacji przeczytać „Proces” Franza Kafki. Nie powiem, że książka ta mi się podobała, że znalazłem w niej inspirację, głębokie przemyślenia itp. To była lektura obowiązkowa, a więc przeczytałem ją bo musiałem. A po przeczytaniu zapomniałem. Jedyne co mi utkwiło w pamięci to przewodni temat tego dzieła – że pewien zwykły człowiek pewnego dnia dowiedział się, że jest oskarżony i będzie sądzony, chociaż nie wie za co. Ostatnio przeglądając w markecie pudła z „tanią książką” wśród lektur szkolnych znalazłem opracowanie „Procesu”. Widać teraz w szkole nie czyta się książek, tylko opracowania. Przekartkowałem z ciekawości co tam napisano, i przypomniała mi się podobna historia, prawdziwa. Wprawdzie nikogo tam nie aresztowano ale człowiek, którego dotyczyła musiał czuć się tak jak Józef K.

Pewnego dnia do sądu wpłynęło pismo zawierające łącznie skargę na czynności komornika, wniosek o zawieszenie postępowania egzekucyjnego, zażalenie na postanowienie o nadaniu klauzuli wykonalności, pozew o pozbawienie wykonalności, skargę o wznowienie postępowania, wniosek o przywrócenie terminu i sprzeciw od nakazu zapłaty i zawiadomienie o popełnieniu przestępstwa. Wyglądało to jakby ktoś wziął jakiś „poradnik prawny” i zamiast wybrać to, co w jego przypadku najlepiej pasuje, wypisał wszystkie żądania, jakie może zgłosić egzekwowany dłużnik. Najpierw trzeba było więc te wszystkie żądania powyłączać do odrębnego rozpoznania i poprzekazywać gdzie trzeba. Bo właściwe do ich rozpoznania były różne sądy i organy. Zanim to nastąpiło do sądu wpłynęło, wysłane w kilka dni później pismo żądające niezwłocznego, natychmiastowego, poza kolejnością, rozpoznania sprawy i ukarania komornika. I skarga do prezesa sądu na bezczynność, bo „minął prawie tydzień” a w sprawie nic nie zrobiono”. I wniosek o wyłączenie sędziego, który „uchyla się od rozpoznania sprawy”.

Cóż takiego spowodowało taką lawinę żądań? Otóż pewien pan, stateczny obywatel zatrudniony w Bardzo Ważnym Urzędzie na Bardzo Wysokim Stanowisku pewnego dnia dowiedział się, że z na jego Bardzo Skromną Pensję „wszedł” komornik i zabrał większość z niej na poczet długu i kosztów egzekucji. Z przesłanego przez komornika zawiadomienia dowiedział się, że komornik prowadzi egzekucję na rzecz pewniej firmy w oparciu o nakaz zapłaty wydany przez sąd gospodarczy. A jako dane dłużnika widnieje jego imię i nazwisko.

 Po paru miesiącach, bo tyle czasu trwało zanim nasz Józef K. zrozumiał, że warto by wynająć adwokata, wszystko zaczęło się wyjaśniać. Po odfiltrowaniu wszystkich oskarżeń, wyrazów oburzenia, żądań wyjaśnień, przeprosin i natychmiastowego działania, okazało się, że kluczową kwestią jest to, że jedyne co nasz Józef K ma wspólnego z dłużnikiem Józefem K. to imię i nazwisko. Nigdy nie prowadził on żadnych interesów za spółką, na rzecz której prowadzona jest egzekucja. Nigdy nie prowadził żadnej działalności gospodarczej. Nigdy nie mieszkał pod adresem wskazanym w fakturze, a w dniu, w którym miał ją podpisać był służbowo za granicą. Skąd więc wzięły się jego problemy? Otóż wierzyciel uzyskał nakaz zapłaty przeciwko Józefowi K. który nie zapłacił faktury. Nakaz się uprawomocnił, ponieważ pozwany, chociaż osobiście odebrał jego odpis, nie wniósł od niego zarzutów. Firma poszła więc do komornika, by ten wyegzekwował pieniądze od dłużnika, ale gdy komornik poszedł pod podany na fakturze adres okazało się, że dłużnik się wyprowadził. Komornik ustalił wówczas w ZUS, że składki za Józefa K. opłaca Bardzo Ważny Urząd i do tego urzędu wysłał dokumenty w sprawie zajęcia wynagrodzenia. Nie wziął tylko pod uwagę tego, że ów Józef K. wcale nie musi być tym, od którego powinien on egzekwować dług.

W tym przypadku sprawa skończyła się mniej więcej dobrze. Józef K. odzyskał swoje pieniądze, a komornikowi nakazano, by na przyszłość staranniej sprawdzał, przeciwko komu podejmuje swe czynności. Ale takie coś może dotknąć w zasadzie każdego. Sąd wydaje wyrok (albo nakaz) przeciwko osobie oznaczonej tylko imieniem i nazwiskiem, bez żadnego dodatkowego jej oznaczenia. Komornik, który otrzymuje tak sporządzony tytuł wykonawczy nie ma żadnej możliwości ustalenia o którego, dajmy na to, Józefa Kowalskiego chodzi. Musi polegać na wskazówkach wierzyciela, który podaje mu adres dłużnika, ewentualnie dalsze jego dane. A czy te dane sa własciwe to tego komornik nie ma możliwości zweryfikować. Być może trzebaby wprowadzić zasadę, że strony postepowania określa sie nie tylko imieniem i nazwiskiem ale i np numerem PESEL. Pytanie tylko, czy naprawdę chcemy, by tożsamość człowieka określał jego numer.