Obsługiwane przez usługę Blogger.

poniedziałek, 27 czerwca 2011

Wyjawienie

Kontynuując temat zbędnych czynności wykonywanych przez sądy chciałbym dziś napisać o wyjawianiu majątku. Jest to instytucja w ramach której wierzyciel, który nie zdołał wyegzekwować swego długu może wnosić, by sąd nakazał dłużnikowi złożenie wykazu swego majątku i złożenie uroczystego przyrzeczenia że wykaz ten jest prawdziwy. Pomysłodawcom tej regulacji wydawało się chyba, że każdy dłużnik ma gdzieś w ogrodzie pod jabłonką zakopane złoto, i nawet jeśli zataił to przed komornikiem to teraz z się do tego przyzna, tylko dlatego, że sąd go o to poprosi i każe mu wyrecytować wierszyk-obiecankę. Oczywiście rzeczywistość nie jest tak „różowa” bo często dowiedzenie się czegokolwiek o majątku dłużnika wymaga urządzenia na niego polowania z nagonką. Ja sam w jednej takiej sprawie „poluję” na dłużnika od dobrych trzech lat.

Czasami owo polowanie można zakończyć zanim się jeszcze je rozpocznie. Bo bywa i tak, że wierzyciel składa wniosek o wyjawienie majątku w sytuacji, gdy egzekucja okazała się bezskuteczna wyłącznie dlatego, że nie udało się ustalić faktycznego miejsca pobytu dłużnika, co zresztą czasem wynika wprost z treści samego wniosku, albo załączonego do niego postanowienia komornika. Można wtedy uznać, że nie podanie rzeczywistego adresu zamieszkania dłużnika to brak formalny i po wezwaniu do usunięcia tego braku wniosek zwrócić. Szkoda tylko, że za świadome podanie nieprawdziwego adresu nie można nikogo ukarać, bo może wtedy panowie mecenasi nauczyliby się, że majątek wyjawiają ludzie a nie awiza, a wprowadzanie sądu w błąd nie popłaca.

Jeżeli z wniosku i załączonych do niego kwitów nie wynika wprost, że adres jest nieaktualny, to zaczyna się kosztowna i niczemu nie służąca zabawa. Najpierw wyznaczane jest posiedzenie, a dłużnikowi wysyła się wezwanie do osobistego stawiennictwa na nim. W części spraw dłużnik się stawia, składa wykaz majątku, z którego zwykle wynika dokładnie to samo, co ustalił komornik. Pracujący dorywczo, albo za minimalną kwotę, nie ma nieruchomości, oszczędności, rachunków bankowych, ruchomości o większej wartości, mieszka w lokalu komunalnym, z matką albo konkubiną, nie ma samochodu, nie ma w zasadzie nic co posiadałoby jakąkolwiek wartość. Nie ma ani zakopanych skarbów, ani nieujawnionych dochodów i gotów jest przysiąc, że to prawda. Wszystko to powiedział już komornikowi i komornik umorzył egzekucję. I po sprawie. Wierzyciel (którego przedstawiciela i tak na posiedzeniu nie było) wie zatem dokładnie tyle ile wiedział wcześniej.

Gorzej jest, gdy dłużnik nie odbierze wezwania. Bo wtedy nie wiadomo, czy z zasady unika odbierania listów poleconych, czy akurat go nie było, czy może po prostu tam w ogóle nie mieszka, ale listonosz nie zastał nikogo, kto mógłby go o tym poinformować. Można wtedy wysłać pod wskazany adres Policję by przeprowadziła wywiad i ustaliła, czy on tam mieszka. Jeżeli mieszka ale nie odbiera wezwań to sprawa jest prosta, bo zawsze można mu zamówić niebieską (teraz to raczej srebrną) taksówkę z obstawą i przy odrobinie szczęścia na następny termin (znaczy za trzy miesiące) go przywiozą. Z kolei jeśli Policja ustali że on tam nie mieszka to wezwie się wierzyciela żeby wskazał właściwy adres pod rygorem zawieszenia.  Najgorzej jest jednak wtedy, gdy ów dłużnik w danym lokalu mieszka, ale tylko od czasu do czasu. Bo wtedy nie wiadomo co robić. Wysyłać radiowozy na chybił-trafił w nadziei, że akurat go zastaną, będzie trzeźwy a oni będą mieli siły i środki by go dowieźć? Wzywać do oporu przez pocztę i czekać, aż się zlituje i sam przyjdzie?

Sędziowie od dłuższego czasu postulują, by coś z tą sprawą zrobić, na przykład poprzez przyjęcie zasady, że złożenie wykazu majątku nakazuje komornik, zaś dłużnik może odmówić i zażądać, by ten spór rozstrzygnął sąd. W końcu jak mówił mi pewien komornik jeszcze nigdy się nie zdarzyło, aby w toku postępowania o wyjawienie majątku dowiedział się o dłużniku czegoś, czego dotąd nie wiedział. Niestety zamiast tego wprowadza się zaś na przykład obowiązek składania przez komornika sądowego wniosku o wyjawienie majątku w wypadku bezskutecznej egzekucji alimentów (art. 1086 §3 kpc). I czemu to służy? Ach, zapomniałem, przecież tu wcale nie chodzi o ustalenie czy dłużnik ma jakiś majątek, z którego można egzekwować dług, ale o to, by dostać „papierek” do Urzędu Skarbowego. Ale czy faktycznie taki „papierek” musi wydawać sędzia? Czy nasz kraj naprawdę stać na takie marnowanie czasu sędziów?