Obsługiwane przez usługę Blogger.

poniedziałek, 17 lutego 2014

Da mihi factum


Po walce z wpływem (który tradycyjnie znowu wzrósł o 20%) i rozpaczliwych czasem próbach rozumienia dlaczego niby miałbym zasądzić kwoty, których niektórzy żądają doszedłem do pewnego wniosku. To, czego brakuje w większości spraw to wyraźnego "rozebrania" sprawy na czynniki pierwsze, to znaczy wyraźnego wskazania przez występującego z żądaniem jakie fakty wywodzi, i jakie dowody na ich poparcie przedstawia. W punktach, i w jednym czy w dwóch zdaniach podane co dana strona twierdzi. Da mihi factum, jak to mówili starożytni Rzymianie (i renesansowi juryści). To pomogłoby wszystkim. Powód widziałby, czy przypadkiem o czymś nie zapomniał, no i czy dowody, które zgłosił pasują do faktów, które wywodzi. Pozwany mógłby wyraźnie zobaczyć co mu się imputuje, i jaki oręż przeciwko niemu wytacza. A sędzia z góry widzieć o co jest sprawa, na czym się opiera, i czy w ogóle warto się nią zajmować, czy z góry widać, że powództwo wniesiono nie mając do tego podstaw. Bo z całym szacunkiem, ale "kupiłem dług na kwotę 2.182 zł", albo "zapisałem sobie w księdze rachunkowej, że on jest mi winien 716,23 zł" to nie jest jeszcze podstawa faktyczna. To co najwyżej wyjaśnienie dlaczego wniosło się pozew. Podobnie stwierdzenie "zadłużenie wynosi 17.213,42 zł" to co najwyżej wniosek wynikający z faktów w sprawie, a nie fakt stanowiący podstawę roszczenia.

Wyraźne wydzielenie poszczególnych twierdzeń co do faktów będzie miało także inny pozytywny skutek... będzie można bowiem oczekiwać (a w razie potrzeby egzekwować) aby pozwany (a i odpowiednio powód) wypowiedział się jednoznacznie co do każdego z twierdzeń - czy je przyznaje, czy też mu zaprzecza.. Aby skończyło się odpowiadanie na pozew stwierdzeniem "zaprzeczam wszystkiemu, oprócz tego, co przyznaję" po którym następuje długa historia, którą można streścić w słowach "moi klienci uważają, że nie muszą płacić, bo czują się pokrzywdzeni". Trzeba będzie jednoznacznie napisać, czy się przyznaje, że zawarto umowę, że odebrano towar, że uzgodniona cena była taka, że płatność miała być w trzydzieści dni od otrzymania. Wtedy jasne będzie co jest sporne, i wymaga udowodnienia, a co jest niesporne. I może powstrzyma to co niektórych od zajmowania stanowisk niemożliwych do uwzględnienia w naszym jednopłaszczyznowym wszechświecie, bo opierających się jednocześnie na twierdzeniu, że nie było żadnej umowy i na zarzucie, że druga strona naruszyła jej postanowienia.

Z praktycznego punktu widzenia byłoby to proste, w zasadzie można by nawet opracować odpowiedni formularz, z tabelką, gdzie po lewej jest miejsce na wskazanie faktu, a po prawej na przywołanie dowodu. W dodatku myślę, że w dużej części spraw, zwłaszcza tych rozpoznawanych w postępowaniu uproszczonym wyszczególnienie faktów, które powód wywodzi w zupełności by wystarczyło za całe uzasadnienie powództwa. Bo dajmy na to w takiej sprawie o jazdę na gapę, po wymienieniu kiedy ktoś jechał bez biletu i ile wynosi opłata w zasadzie nie wiadomo co tam jeszcze możnaby uzasadniać. Podobnie zresztą w prostej sprawie o nie zapłacenie ceny za towar, czy nawet o zwrot pożyczki - zawarto umowe, wypłacono pieniądze, miały być zwrócone do dnia, ale nie zostały. Ponownie nie ma co pisac rozprawki czy eseju na temat tego, że pożyczone pieniądze należy oddawać. Roszczenie, fakty i dowody - co więcej potrzeba żeby rozpoznać sprawę? Czy naprawde potrzebujemy jeszcze opowiadania o złym dłużniku?

To samo zresztą dotyczy odpowiedzi na pozew. W zasadzie wystarczyłaby tabelka, gdzie po jednej stronie ma numerki, a po drugiej przyznaję/zaprzeczam, niepotrzebne skreślić. I wszystko jasne. A poniżej byloby miejsce na wpisanie ewentualnych zarzutów, i ponownie tabelka na wpisanie faktów i dowodów, jeżeli pozwany chce takowe zgłosić na poparcie swoich zarzutów. Na co powód może odpowiedzieć w taki sam sposób, na co z kolei pozwany też będzie mógł odpowiedzieć...i tak po czterech pismach będzie wszystko jasne. Kto co twierdzi, kto się z czym nie zgadza i jakie dowody są do przeprowadzenia. Czarno na białym i w punktach, a nie rozrzucone na 5 stronach odpowiedzi na pozew między wyciągiem z orzecznictwa SN. No i wreszcie byłby to formularz, który cokolwiek ułatwia... w odróżnieniu od dzisiejszych.

Wdrożenie tego pomysłu będzie oczywiście wymagało pewnych nakładów, no i zmiany przyzwyczajeń... niektórzy mogą mieć problem z przystosowaniem się do sytuacji, w której muszą faktycznie wskazać fakty potwierdzające roszczenia, a nie tylko stwierdzić, że zadłużenie wynosi tyle a tyle, bo tak powiedział im ten, od którego kupili paczkę długów. Choć w zasadzie wystarczyłaby mała zmiana formularzy stosowanych w postępowaniu uproszczonym, bez potrzeby zmiany samego kodeksu. A jak tam się sprawdzi to można będzie pomyśleć o zastosowaniu takich formularzy do wszystkich spraw. Pytanie tylko, czy któryś kolejny minister sprawiedliwości podchwyci ten pomysł, czy też poprzestanie na sprawdzonej metodzie poprawiania sprawności postępowania przez wzmacniane nadzoru.