Obsługiwane przez usługę Blogger.

czwartek, 28 listopada 2013

Minister listy pisze


Pan Minister Sprawiedliwości napisał list do Krajowej Rady Sądownictwa, by ta wyraziła stanowisko „co do zasadności odmowy wykonywania przez niektórych sędziów obowiązków orzeczniczych”. Oczywiście jest to kolejna odsłona sprawy przenoszenia sędziów w ramach „reformy” Gowina, rozpoczętej opublikowaniem w dniu 8 października 2013 r. uzasadnienia do uchwały składu 7 sędziów Sądu Najwyższego z dnia 17 lipca 2013 r. w sprawie III CZP 46/13. Wszystkie decyzje o przeniesieniu sędziów – co ostatecznie przyznało Ministerstwo Sprawiedliwości  - podpisane bowiem zostały nie przez ministra Gowina, lecz przez podsekretarzy stanu, zaś Sąd Najwyższy w owej uchwale stwierdził, że z tego powodu są one wadliwe, zaś sędziowie tak "przeniesieni" nie mają prawa orzekać. 

Wspomniany na wstępie list jest kolejnym w tej samej sprawie, poprzedni napisano bowiem (i także opublikowano) 4 listopada 2013 r.. Krajowa Rada Sądownictwa, obradująca w dniach 5-8 listopada 2013 r. nie zajęła jednak żadnego stanowiska w oczekiwanej przez Pana Ministra kwestii rzeczonych "niektórych sędziów", co nie spotkało się z aprobatą Pana Ministra, który zwrócił uwagę, że nieuzasadniona przerwa w pracy sędziów (hm... gdzie ja to już słyszałem?) ma negatywne skutki społeczne. Milczenie Krajowej Rady Sądownictwa i odmowę zajęcia się owym bardzo palącym problemem może jednakże wytłumaczyć fakt że kwestia statusu sędziów (nie)przeniesionych decyzjami podsekretarzy stanu była już przedmiotem obrad Krajowej Rady Sądownictwa, która w dniu 10 października 2013 r. zajęła w tej sprawie stanowisko  w którym napisano między innymi:
„Krajowa Rada Sądownictwa podziela pogląd prawny wyrażony w sentencji uchwały składu siedmiu sędziów Sądu Najwyższego z dnia 17 lipca 2013 roku (sygn. akt III CZP 46/13) dotyczącej decyzji o przeniesieniu sędziego na inne miejsce służbowe w trybie art. 75 § 3 usp w związku z art. 75 § 2 pkt 1 usp. Sąd Najwyższy w uzasadnieniu uchwały stwierdził, że przewidziane w art. 75 § 3 usp w związku z art. 75 § 2 pkt 1 usp uprawnienie do przeniesienia sędziego na inne miejsce służbowe przysługuje wyłącznie Ministrowi Sprawiedliwości, w związku z czym oczywiście sprzeczne z prawem jest przekazanie tego uprawnienia innej osobie, w tym sekretarzowi lub podsekretarzowi stanu.”
Prawdę mówiąc to zastanawiam się, czego konkretnie Pan Minister oczekuje od Krajowej Rady Sądownictwa. Że zmieni ona swe stanowisko z 10 października 2013 r. i stwierdzi, że poglądu Sądu Najwyższego już nie podziela? A może że swym autorytetem stwierdzi, że nie ma przeszkód, by sędziowie przeniesieni w sposób sprzeczny z prawem dalej orzekali? A może, że wyda wytyczne dla sędziów, żeby orzekali, bo skoro jest rozbieżność w orzeczeniach SN to znaczy że nie ma powodu by powstrzymywać się od orzekania do czasu jej wyjaśnienia? Nawiasem mówiąc takie akurat sugestie mnie najbardziej zastanawiają, bo przedstawienie sprawy do rozstrzygnięcia przez pełny skład Sądu Najwyższego świadczy raczej o tym, że są poważne wątpliwości co do tego, czy przeniesienia są skuteczne, a wyroki ważne. To zaś przemawiałoby raczej za powstrzymaniem się od orzekania do czasu rozstrzygnięcia tego problemu, niż za udawaniem, że problemu nie ma. Zastanawiam się też, czy przypadkiem ten nagły apel, by KRS "przemówił sędziom do rozsądku" nie świadczy przypadkiem o tym, że dotychczas stosowane metody „przekonywania” sędziów, by zignorowali stanowisko Sądu Najwyższego i przyjęli tłumaczenia Ministerstwa nie odnosiła spodziewanych skutków... Oj, coś mi się wydaje, że tak właśnie jest...
Od czasu opublikowania uzasadnienia Ministerstwo Sprawiedliwości zrobiło wiele, by przekonać wszystkich, że nic się nie stało, Sąd Najwyższy się pomylił, a tak w ogóle to wszystko jest w porządku i problemu nie ma. Były pisma i oficjalne stanowiska rozsyłane po wszystkich sądach, "gospodarskie wizyty" w czasie których przekonywano sędziów, że to Ministerstwo ma rację, a nie Sąd Najwyższy. Podobno były nawet rozmowy "wicie rozumicie", my wiemy, że wam zależy na tym przeniesieniu do sądu bliżej domu, więc zastanówcie się dobrze co robicie. No i do tego cała ofensywa medialna, mająca na celu przekonanie wszystkich, że ci źli sędziowie coś sobie ubzdurali, bo nie chce im się pracować. 

Już w dniu 10 października 2013 r. – czyli w tym samym dniu, gdy poparcie dla uchwały Sądu Najwyższego wyraziła Krajowa Rada Sądownictwa, na stronie internetowej Ministerstwa Sprawiedliwości pojawiło się  oświadczenie (przez nikogo nie podpisane)  które stanowi w zasadzie kwintesencję stanowiska Ministerstwa w sprawie, bo zawarte tam stwierdzenia różni jego reprezentanci powtarzają jak katarynki już od prawie dwóch miesięcy. A że nie zawiera ono całej prawdy to nic nie szkodzi, wszak oświadczeń dla prasy nie składa się pod przysięgą. No i można przemilczeć, że Sąd Najwyższy w uzasadnieniu uchwały odniósł się do wszystkich zarzutów, jakie mu teraz są stawiane. Że napisał dlaczego uprawnień z art. 75 § 3 usp nie można powierzyć podsekretarzowi w trybie art 37 Ustawy o Radzie Ministrów. Że wyjaśnił, dlaczego to co napisano w uchwale z 2007 r. nie ma zastosowania w tej sprawie. Że powołał bogate orzecznictwo i poglądy doktryny na poparcie swych twierdzeń. A jak się to wszystko przemilczy to nie trzeba będzie się na przykład odnosić do wskazanej przez Sąd Najwyższy różnicy pomiędzy uprawnieniami władczymi i uprawnieniami administracyjnymi, tudzież zarzutu, że wyjątków od konstytucyjnych gwarancji nieprzenoszalności sędziów nie można interpretować rozszerzająco. Można będzie natomiast lamentować, że przez tych złych sędziów, którym nie chce się pracować sprawy się nie odbywają, a ludzie cierpią z braku sprawiedliwości.
W zasadzie nie rozumiem dlaczego Pan Minister tak broni się przed naprawieniem błędu wytkniętego jego poprzednikowi przez Sąd Najwyższy... Słyszałem wprawdzie gdzieś wypowiedź, że w świetle jakiegoś orzeczenia Trybunału strasburskiego byłoby to niedopuszczalne, ale przecież jeśli przeniesienia są ważne, to ponowne wydanie decyzji tej samej treści nie może naruszać niczyich praw bo nie będzie miało żadnego skutku... Cóż więc szkodzi wydać te „niepotrzebne” decyzje chociażby dla spokoju sumienia sędziów, którzy po zapoznaniu się ze stanowiskiem SN nabrali wątpliwości co do tego, czy mają prawo orzekania. Owszem zmarnowałoby się w ten sposób trochę papieru, ale z pewnością byłoby to mniej, niż już poszło na rozsyłanie po sądach pism zapewniających wszystkich, że nic się nie stało...