Obsługiwane przez usługę Blogger.

czwartek, 25 lutego 2010

Nagrywanie rozpraw

Nagrywanie rozpraw - kolejne ministerialne panaceum na długotrwałość procesów sądowych. No i na - jak to można wywnioskować z wypowiedzi - na fałszowanie protokołów przez sędziów. Aż szkoda cokolwiek na ten temat pisać, bo w zasadzie wszystko już napisano. Opinie o tym projekcie od strony praktyków - czyli tych, których jego wprowadzenie bezpośrednio dotknie - są zdecydowanie negatywne. A jeżeli któryś z nich popiera wprowadzenie nagrywania, to zwykle w toku rozmowy okazuje się, że tak naprawdę nie wie jak to wszystko (według pomysłu Ministerstwa) ma działać.

Należy wyraźnie odróżnić sama ideę nagrywania rozpraw - która zasługuje na ostrożne poparcie, od sposobu jej wprowadzenia, który zaplanowało Ministerstwo Sprawiedliwości. To sposób wprowadzania decyduje bowiem zwykle o tym, czy nowy system się sprawdzi, czy skompromituje całą ideę. Tego istotnego szczegółu zdają się jednak nie pojmować "reformatorzy" wymiaru sprawiedliwości, ale i innych dziedzin życia. Nie dopracowane pomysły na faktyczne wprowadzenie w życie pomysłu sądów 24-godzinnych, upadłości konsumenckiej, ale także i chociażby mundurków szkolnych skompromitowały skądinąd dobre pomysły. I niestety to samo chyba będzie z nagrywaniem rozpraw. Chyba, że "reformatorzy" zaczną poświęcać więcej uwagi kwestiom praktycznym.

Cały projekt, którego wprowadzenie ma kosztować 250 mln złotych, ma w założeniu zastąpić tradycyjny protokół - będący dzisiaj w zasadzie notatkami sędziego z rozprawy - nagraniem audio-video. Protokolant będzie zapisywał kto się stawił i o co wnosi, po czym notował tylko godziny rozpoczęcia wypowiedzi każdej z osób.A kamera będzie wszystko nagrywać.

I mniej więcej w tym miejscu kończy się dziś projekt ustawy, i zapewne pomysł na wprowadzenie reformy.

W uzasadnieniu projektu nie ma ani słowa o tym co dalej będzie się działo z nagraniem, poza tym, że nie będzie sporządzany pisemny zapis jego treści, chyba, że w wyjątkowych przypadkach i na polecenie prezesa sądu. Nie wiadomo nawet w jaki sposób będzie to nagrywane, i czy do odtworzenia wystarczy zwykły komputer, czy też konieczna będzie jakaś konwersja zapisu. Nie wiadomo jak będzie to nagranie udostępniane stronom, poza zastrzeżeniem, że nie otrzymają oni nagrania obrazu tylko sam dźwięk. W rachunku kosztów nie ma w ogóle wymienionych urządzeń do odtwarzania.Tak jakby ta kwestia całkowicie umknęła autorom projektu. A przecież jakoś trzeba umożliwić stronom zapoznanie się protokołem. Nie każdy ma dziś komputer i nie każdy potrafi go obsłużyć.

Nie będę się rozpisywał na temat problemów związanych z pracą na takim nagraniu. To chyba oczywiste, że zapoznanie się z takim nagraniem nie może trwać krócej niż długość nagrania - a raczej dłużej. Nie wyobrażam sobie pisania uzasadnienia na podstawie samego nagrania. Zapewne nie wyobrażają go sobie także autorzy projektu - bo w ogóle chyba o tym nie pomyśleli. Ciekawy też jestem jak adwokaci poradzą sobie z pisaniem na ich podstawie apelacji, a sąd odwoławczy rozpozna ich zarzuty. Już widzę jak 3-osobowy skład sędziów zawodowych siedzi i ogląda 10 godzin nagrań z rozpraw, żeby sprawdzić, czy faktycznie pomiędzy zeznaniami świadków istnieje sprzeczność. O takich kwestiach jak przechowywanie nagrań, udostępnianie ich innym sądom i biegłym, ochrony przed nielegalnym rozpowszechnieniem nagrań z rozpraw toczących się z wyłączeniem jawności nawet nie będę pisał, bo szkoda klawiatury. 

Zastanawia mnie natomiast inna rzecz. Projekt ustawy wprowadzającej nagrywanie rozpraw, w proponowanej nowej treści art 158 paragraf 5 stanowi:

§ 5. Minister Sprawiedliwości określi, w drodze rozporządzenia, rodzaje urządzeń i środków technicznych służących do utrwalania dźwięku albo obrazu i dźwięku, sposób sporządzania zapisów dźwięku albo obrazu i dźwięku oraz sposób identyfikacji osób je sporządzających, jak również sposób udostępniania oraz przechowywania takich zapisów, mając na uwadze:
1)    konieczność właściwego zabezpieczenia zapisu dźwięku albo obrazu i dźwięku przed ich utratą, zniekształceniem, nieuprawnionym dostępem, usunięciem lub inną nieuprawnioną zmianą, a także rozpoznawalność dokonania uprawnionej zmiany lub usunięcia i identyfikacji osoby dokonującej tych czynności;
2)    minimalne wymagania dla systemów teleinformatycznych używanych do realizacji zadań publicznych, określone w odrębnych przepisach;
3)    konieczność zmiany formatu zapisu dźwięku albo obrazu i dźwięku lub przeniesienia na inny informatyczny nośnik danych w celu ponownego odtworzenia zapisu;
4)    konieczność zapewnienia możliwości zapoznania się z zapisem dźwięku albo obrazu i dźwięku oraz uzyskania z akt sprawy zapisu dźwięku.”;
Wynika z tego, że to, jakie kamery, miksery, rejestratory itp zostaną zainstalowane  ma określić rozporządzenie. Rozporządzenie, które będzie mogło zostać wydane dopiero po uchwaleniu ustawy, która upoważnia ministra do jego wydania. Jakikolwiek przetarg na zakup tych urządzeń będzie zatem mógł się odbyć dopiero po uchwaleniu ustawy i wydaniu rozporządzenia. Jednocześnie jednak, jak wynika z wypowiedzi ze strony Ministerstwa montaż tych urządzeń (w ramach programu "pilotażowego") już się rozpoczął. Skąd zatem ci, co je kupili wiedzieli jakie urządzenia kupić? Na jakiej podstawie opracowano specyfikację warunków zamówienia na potrzeby przetargu na ich zakup? Czy był w ogóle jakiś przetarg? Co będzie, gdy okaże się, że zamontowany "pilotażowo" sprzęt nie spełnia przesłanek określonych w rozporządzeniu? Czy to normalne, by rozpoczynać inwestycję w sprzęt nie wiedząc nawet (ustawa dopiero została wniesiona) czy będzie on potrzebny?

Jako niepoprawny optymista zasypiam z nadzieją, że obudzę się w normalnym kraju. Każdego dnia...