Pewnego razu w pewnym mieście był sobie warsztat samochodowy. Pracował w nim mechanik, który lubił swoja robotę. Samochody naprawiał dokładnie, fachowo, dbając, by klient był zadowolony z jakości jego pracy. Gdy skończył jeden, brał się za następny i tak interes się kręcił.
Pewnego dnia do warsztatu przyjechał Szef i od drzwi zaczął wyzywać Mechanika od leni i nierobów. Bo klienci zaczęli się skarżyć, że wstawione przez nich do warsztatu samochody przez kilka miesięcy stoją na parkingu zanim w ogóle ktoś się do nich dotknie. A przecież klient ma prawo do naprawy bez nieuzasadnionej zwłoki, bo przecież jemu samochód jest potrzebny, a przez to że nie może go używać to ponosi straty i może żądać odszkodowania. Koniec końców kazał wziąć się mechanikowi do roboty, a nie się obijać, bo lenistwo nie będzie tolerowane.
Mechanik próbował tłumaczyć się, że pracuje tak szybko jak może, że naprawa każdego samochodu wymaga określonej ilości czasu, że ma tylko dwie ręce, a doba tylko 24 godziny, z których co najmniej połowę należy poświęcić na spanie i inne czynności niezbędne do przeżycia. Że jak już samochód trafi na warsztat, to jest naprawiany błyskawicznie i fachowo, ale im więcej samochodów ludzie wstawiają do warsztatu, tym dłuższa się robi kolejka. I że jakby zatrudniono kolejnego mechanika, albo zrezygnowano z zajmowania się wszystkimi możliwymi rodzajami usterek to tę kolejkę udałoby się zmniejszyć. Szef nie chciał go jednak słuchać, a na odchodnym kazał mu natychmiast zabrać się za naprawę wszystkich tych samochodów, bo żaden nie może sobie ot-tak stać na parkingu. I koniec dyskusji.
Cóż miał zatem nasz Mechanik zrobić? Zakasał rękawy i zabrał się do roboty. Dzień po dniu, tydzień po tygodniu, miesiąc po miesiącu krążył po placu między samochodami. Tu odkręcił śrubę, tam spuścił olej, gdzieś indziej jeszcze otworzył maskę, albo zajrzał pod spód, po czym szedł do następnego samochodu. Bo niestety skoro musiał jednocześnie naprawiać wszystkie samochody, to jednemu mógł na raz poświęcić tylko kilka czy kilkanaście minut. Z czego część zajmowało przypomnienie sobie co w nim trzeba naprawić, co zostało zrobione i co jeszcze trzeba robić. Parę razy łapał się na tym, że jakaś czynność, którą "na raty" wykonywał od paru tygodni była tak naprawdę niepotrzebna i samochód można było już dawno temu naprawić, ale trudno. Nie można wszystkiego spamiętać, więc i wpadki muszą się zdarzać.
Gdy Szef po raz kolejny przyjechał do warsztatu Mechanik miał nadzieję na pochwałę, premię, i uścisk dłoni. Wszak zrobił dokładnie to, co szef kazał. Żaden samochód nie stał bezczynnie, i przy każdym coś było robione. Ale tu czekała go niespodzianka. Szef wydarł się na niego jeszcze bardziej, że partaczy i leserów tolerować nie będzie, bo co to ma znaczyć że samochód wstawiony na prostą wymianę klocków tkwi w warsztacie przez pół roku. Że klienci się skarżą, że samochody miesiącami stoją rozbabrane, czekając nie wiadomo na co, a mechanik to ewidentnie nie wie, co robi, a w rozmowie sprawia wrażenie, jakby w ogóle nie wiedział, co z samochodem trzeba zrobić i nie miał żadnego planu naprawy. Mechanik próbował się tłumaczyć, że zgodnie z życzeniem Szefa zajmuje się wszystkimi samochodami na raz, że ledwo nadąża, że ciężko jest spamiętać tyle usterek, ale Szef odpowiedział, że nie interesują go narzekania tylko wyniki. Samochody mają być naprawione, średni czas naprawy skrócony o 1/3 Koniec. Odmaszerować.
Mechanik wrócił więc do warsztatu, i zabrał się do roboty. Część samochodów odesłał, by właściciele je umyli, albo dowieźli jeszcze jakieś dokumenty, w nadziei, że prędko nie wrócą. Resztę podzielił na takie, które można szybko naprawić i zgłosić jako naprawione oraz takie, nad którymi trzeba dłużej popracować. Jedne naprawiał szybko, a drugie odstawił w boczny kąt placu, i tylko co jakiś czas przy nich coś dłubał, żeby szef się nie czepiał, że nic przy nich nie jest robione. I interes się kręcił. Dopóki szef nie wpadł do warsztatu, i nie wywrzeszczał, że w jego firmie każdy klient jest ważny i nie będzie tolerował żadnego faworyzowania prostych napraw. A te wszystkie samochody które stoją w warsztacie najdłużej mają być naprawione w do końca roku, albo nogi i łby pourywa. I nie chce nic słyszeć o jakichś trudnych do dostania częściach, problemach ze specjalistami i trudnościach w dogadaniu się z klientem. Ma być zrobione i już, bo taki jest plan...
I tak kończy się historia tego warsztatu i tego Mechanika... Jakiekolwiek podobieństwo jest całkowicie przypadkowe.