Pages

poniedziałek, 1 kwietnia 2013

e-przyspieszenie


No cóż… niedawne orzeczenie Trybunału Konstytucyjnego stwierdzające że likwidacja przez ministra wszystkich sądów w Polsce (oprócz trzech) nie narusza Konstytucji, zdecydowanie dodało skrzydeł Miłościwie Nam Ministrującemu. W ostatnich bowiem dniach Ministerstwo Nadzoru i Statystyki wydala z siebie coraz to kolejne pomysły na Przyspieszenie i Usprawnienie postępowań sądowych. Opublikowano nawet specjalną pomarańczową książeczkę, w której wspaniale opisano jak to wszystkim obywatelom się polepszy i nastanie stan powszechnej szczęśliwości, jak tylko w całym kraju zostanie wprowadzony „system gliwicki”, ale na nią spuszczę na razie zasłonę milczenia. Bo jedyne, czego w niej brakuje to stwierdzenia, że leniwi sędziowie nocami zrzucają stonkę. 

Jednym z tychże nowych genialnych i przyspieszających pomysłów jest pomysł wyposażenia listonoszy w tablety, na których będzie można odnotowywać fakt doręczenia przesyłki, jej awizowania, zwrotu itp, zamiast wypełniania tradycyjnej, kartonowej zwrotki. A jak listonosz je już odnotuje, to sąd będzie mógł to sobie od razu sprawdzić w systemie bez czekania, aż poczta odeśle zwrotkę. Pomysł w zasadzie niegłupi, bo jak fakt doręczenia będzie odnotowany w systemie, i będzie można to sprawdzić zdalnie, to odpadnie problem zgubionych zwrotek, i konieczności składania w takim przypadku reklamacji, które poczta rozpatruje baaardzo długo. Tyle tylko, że Pan Minister wypowiadając się do prasy na temat tego pomysłu nic o zgubionych zwrotkach nie mówił… Zapowiedział natomiast, że dzięki temu nastąpi skrócenie czasu oczekiwania na wyrok o co najmniej dwa tygodnie, jak również, że sędziowie nie będą musieli czekać na potwierdzenia dostarczenia korespondencji i kolejne rozprawy będą mogli planować nawet z dnia na dzień… 

No cóż… Pan Minister przyzwyczaił nas już do tego, że za każdym razem, gdy wypowiada się do prasy o reformowaniu sądownictwa i spodziewanych skutkach jakiejś reformy, to należy przetrzeć oczy i przeczytać jeszcze raz, po czym wzruszyć ramionami i postarać się o tym zapomnieć. Tyle tylko, że to już naprawdę przestaje być śmieszne… Bo dotąd wydawało mi się, że jeżeli ktoś zabiera się za naprawianie czegoś, to znaczy, że wie jak to powinno działać, jak teraz działa, dlaczego nie działa jak powinno, i co należy zrobić, żeby osiągnąć zamierzony cel. A tutaj po raz kolejny pada wypowiedź tak bardzo oderwana od realiów, że realia trudno dostrzec nawet przez teleskop. 

Dlaczego oderwana? Ano popatrzmy: Załóżmy że wprowadzony zostaje ów cudowny, nowoczesny, elektroniczny e-system e-przesyłek e-poleconych. Listonosz doręczając przesyłkę odnotowuje to w systemie, dzięki czemu sąd dowiaduje się o tym natychmiast. Zwykle odesłanie zwrotki i jej załączenie do akt trwa nawet i dwa tygodnie, więc o te dwa tygodnie szybciej sąd wie, że przesyłka została doręczona. Czy to jednak oznacza, że wyrok będzie o dwa tygodnie wcześniej? Ano nie, bo wyrok zapada po rozprawie, a rozprawa ma z góry wyznaczony termin i nie ma znaczenia, kiedy sąd się dowie o tym, że strony zostały zawiadomione byle by w dniu rozprawy miał już potwierdzenie odbioru. Może więc dzięki temu będzie można wyznaczać rozprawy na terminy przypadające dwa tygodnie wcześniej? Ano nie, bo w przeważającej większości sądów czas potrzebny na doręczenie ma drugo- lub nawet i trzeciorzędne znaczenie dla ustalania terminów rozprawy, więc możliwość uzyskania wcześniej potwierdzenia doręczenia nic tu nie da. 

Przyczyną tego, że na rozprawę, na której następuje wydanie wyroku czeka się w Polsce kilka miesięcy jest to, że w sądach jest za dużo spraw. Bo niestety, ale jeżeli w moim referacie jest w tej chwili około 300 spraw, w tym jakieś 200 wymagających rozpoznania na rozprawie, to prosty rachunek (zakładając 8 sesji miesięcznie po 10 spraw na każdej) pozwala stwierdzić, że najbliższy wolny termin rozprawy mam dziesięć tygodni. Sprawa, która wpłynie dzisiaj będzie miała szansę zakończyć się wyrokiem najwcześniej w połowie czerwca. I to nawet wtedy, gdy sekretariat wyśle wezwanie następnego dnia po wydaniu zarządzenia, listonosz doręczy ją kolejnego dnia, a ja od razu w e-systemie zobaczę, że jest ono doręczone. E-doręczenia nic tu nie zmienią, i niczego nie przyspieszą, bo jedynym sposobem na skrócenie czasu oczekiwania na rozprawę z 10 do 8 tygodni jest zmniejszenie ilości spraw, które muszę rozpoznać o 2-tygodniowy „przerób”, czyli o 40 sztuk. A tego nie da się osiągnąć poprzez wprowadzenie e-doręczenia, e-protokołu, e-wokandy, e-sądu, e-portalu orzeczeń, e-kiosku, szafy z 30 półkami czy najnowszego pomysłu na Optymalizację i Synergię czyli Centralnej Drukarki Gliwickiej. Konkretne propozycje pożądanych zmian prawno-organizacyjnych są znane i były zgłaszane wielokrotnie, tyle tylko, że były one najwidoczniej zbyt mało „medialne” by prawodawcy się nimi zainteresowali. A szkoda…