Kolejna zmiana zapowiadania w Projekcie Założeń Projektu Ustawy, który dostałem do zaopiniowania dotyczy Bankowych Tytułów Egzekucyjnych. Autorzy zapowiadają wprowadzenie w tym zakresie nowoczesnej e-procedury i stworzenie w tym celu wyspecjalizowanego e-sądu do nadawania klauzul co przyspieszy, ułatwi i odciąży. Zapowiedzi piękne, ale w tym miejscu należy zadać przede wszystkim jedno zasadnicze pytanie: a niby dlaczego mamy tworzyć specjalny sąd tylko dla banków? I kolejne, jeszcze dalej idące – a dlaczego w ogóle banki mają mieć prawo wydawania nakazów zapłaty, i to nakazów od razu prawomocnych? Bo przecież taki bankowy tytuł egzekucyjny z punktu widzenia osoby wskazanej w nim jako dłużnik w zasadzie nie różni się od nakazów zapłaty, a nawet jest jeszcze gorszy, bo od nakazu można się odwołać, a od BTE nie można. Co więcej, jako że o wystawieniu BTE dłużnik dowiaduje się dopiero od komornika (a raczej od księgowego w firmie, po tym jak komornik mu zajmie pensję) to zanim zdoła dowieść swoich racji (np. podnieść zarzut przedawnienia) może być już po wszystkim.
Tak, znam argumenty przemawiające za funkcjonowaniem bankowych tytułów egzekucyjnych. Bankowi lobbyści rozpowszechniają je wszem i wobec, opowiadając, że szybka egzekucja pozwala zachować stabilność systemu, chroni interesy klientów i takie tam. Dobra, ale czy tego samego nie można powiedzieć o innych przedsiębiorcach? W końcu nie od dziś wiadomo, że zatory płatnicze są poważnym problemem, a upadek jednej firmy z powodu opóźnień w płatności może pociągnąć za sobą cały łańcuszek upadłości no i narazić na nędzę bardzo wiele osób. Dlaczegoż więc nie wprowadzić np. „Budowlanych Tytułów Egzekucyjnych” które wystawialiby podwykonawcy inwestorowi? Albo „Ubezpieczeniowych Tytułów Egzekucyjnych” dla usprawnienia ściągania przez firmy ubezpieczeniowe należnych im składek i roszczeń regresowych? A może od razu zapiszmy, że podpisana przez nabywcę faktura po upływie terminu płatności staje się „Handlowym Tytułem Egzekucyjnym”? W końcu to przede wszystkim drobni przedsiębiorcy, o niewielkich zasobach finansowych powinni mieć możliwość szybkiego egzekwowania należności, bo to dla nich zatory płatnicze są najbardziej niebezpieczne, co nie?
Oczywiście w tym miejscu od razu pada argument, że banki podlegają ścisłej kontroli i nadzorowi finansowemu, więc nie można ich porównywać z innymi przedsiębiorcami, no bo jak. Prawda, tyle tylko, że ów nadzór i kontrola wcale nie dotyka kwestii, która jest największym problemem w przypadku Bankowych Tytułów Egzekucyjnych, to jest prawidłowości naliczania zobowiązań. Rewidenci, nadzory, kontrole, inspekcje księgowe mogą sprawdzać poprawność rachunków, wyniki dodawania, odejmowania, mnożenia przez procenty i takie tam. Ale nie mogą, i nie sprawdzają tego, czy to, co bank wpisuje klientowi po stronie „winien” jest zgodne z zawartą z nim umową i z obowiązującym prawem. Nie sprawdzą, czy bank uwzględnił zgłoszony przez klienta zarzut przedawnienia, ani czy wpłata klienta została zaksięgowana zgodnie z jego dyspozycją na przelewie co do tego, jaki dług spłaca. Rozpoznawałem do tej pory kilkanaście powództw o pozbawienie wykonalności Bankowego Tytułu Egzekucyjnego (bo to jest jedyny dziś sposób na podważenie twierdzeń banku co do istnienia zadłużenia wskazanego w BTE) i to co w nich widziałem całkowicie odebrało mi zaufanie do tego, co banki w nich wypisują. Na przykład pewien Bank wykonał pewnego razu zajęcie komornicze w ten sposób, że zrobił na rachunku klienta debet, a potem na ten debet wystawił sobie BTE. Inny wystawił klientowi zaświadczenie, że kredyt został w całości spłacony, co nie przeszkodziło mu parę lat później wystawić BTE na zadłużenie z tytułu tego właśnie kredytu. Jeszcze inny wpisał w BTE sporą kwotę (tak z 80% całej należności) tytułem „umownych odsetek karnych”, chociaż w umowie nie było ani słowa o takich odsetkach. O takich „drobiazgach” jak dopisywanie do długu różnych „opłat windykacyjnych”, „opłat karnych za opóźnienie w płatności” czy „zryczałtowanych opłat za monit” nie warto nawet pisać, bo to można znaleźć praktycznie w każdym BTE. Najwidoczniej orzeczenia Sądu Ochrony Konkurencji i Konsumentów uznające takie praktyki za niedozwolone nie dotarły jeszcze do świadomości banków. No to jak to było z tą wiarygodnością oświadczeń banków?
Na koniec pozostał jeszcze jeden argument, chociaż tak w zasadzie to powinienem był od niego zacząć. Otóż Trybunał Konstytucyjny wyrokiem z dnia 15 marca 2011 r. (sygn. akt P 7/09) uznał za niezgodny z Konstytucją przepis art. 95 ust 1 Prawa bankowego, który to przepis przyznawał wyciągom z ksiąg banków moc dokumentu urzędowego w odniesieniu do praw i obowiązków wynikających z czynności bankowych w postępowaniu cywilnym prowadzonym wobec konsumenta. Oznacza to, że dzisiaj oświadczenie banku co do faktu istnienia długu ma moc wyłącznie dokumentu prywatnego, i nie różni się w żaden sposób od oświadczenia każdego innego przedsiębiorcy. Nie ma zatem żadnego powodu, by w dalszym ciągu funkcjonował przepis umożliwiający traktowanie takich oświadczeń banku (bo czymże innym jest Bankowy Tytuł Egzekucyjny jak nie wyciągiem z ksiąg banku) na równi z orzeczeniami sądu. Zamiast usprawniania nadawania klauzul wykonalności takim oświadczeniom powinno się zatem zlikwidować w całości ten niczym nie uzasadniony, i zbyt często nadużywany przywilej. Środki przewidziane na budowę specjalnego sądu dla nadawania klauzul wykonalności prywatnym oświadczeniom prywatnych przedsiębiorców prowadzących prywatnie działalność bankową, powinny być zaś przekazane na zaspokojenie rzeczywistych potrzeb sądownictwa. Jak na przykład stworzenie skutecznego systemu wymiany informacji między sądami i sprawnej służby doręczeniowej. Albo podwyżki dla pracowników sądów, o sędziach nie wspominając.
Tak, znam argumenty przemawiające za funkcjonowaniem bankowych tytułów egzekucyjnych. Bankowi lobbyści rozpowszechniają je wszem i wobec, opowiadając, że szybka egzekucja pozwala zachować stabilność systemu, chroni interesy klientów i takie tam. Dobra, ale czy tego samego nie można powiedzieć o innych przedsiębiorcach? W końcu nie od dziś wiadomo, że zatory płatnicze są poważnym problemem, a upadek jednej firmy z powodu opóźnień w płatności może pociągnąć za sobą cały łańcuszek upadłości no i narazić na nędzę bardzo wiele osób. Dlaczegoż więc nie wprowadzić np. „Budowlanych Tytułów Egzekucyjnych” które wystawialiby podwykonawcy inwestorowi? Albo „Ubezpieczeniowych Tytułów Egzekucyjnych” dla usprawnienia ściągania przez firmy ubezpieczeniowe należnych im składek i roszczeń regresowych? A może od razu zapiszmy, że podpisana przez nabywcę faktura po upływie terminu płatności staje się „Handlowym Tytułem Egzekucyjnym”? W końcu to przede wszystkim drobni przedsiębiorcy, o niewielkich zasobach finansowych powinni mieć możliwość szybkiego egzekwowania należności, bo to dla nich zatory płatnicze są najbardziej niebezpieczne, co nie?
Oczywiście w tym miejscu od razu pada argument, że banki podlegają ścisłej kontroli i nadzorowi finansowemu, więc nie można ich porównywać z innymi przedsiębiorcami, no bo jak. Prawda, tyle tylko, że ów nadzór i kontrola wcale nie dotyka kwestii, która jest największym problemem w przypadku Bankowych Tytułów Egzekucyjnych, to jest prawidłowości naliczania zobowiązań. Rewidenci, nadzory, kontrole, inspekcje księgowe mogą sprawdzać poprawność rachunków, wyniki dodawania, odejmowania, mnożenia przez procenty i takie tam. Ale nie mogą, i nie sprawdzają tego, czy to, co bank wpisuje klientowi po stronie „winien” jest zgodne z zawartą z nim umową i z obowiązującym prawem. Nie sprawdzą, czy bank uwzględnił zgłoszony przez klienta zarzut przedawnienia, ani czy wpłata klienta została zaksięgowana zgodnie z jego dyspozycją na przelewie co do tego, jaki dług spłaca. Rozpoznawałem do tej pory kilkanaście powództw o pozbawienie wykonalności Bankowego Tytułu Egzekucyjnego (bo to jest jedyny dziś sposób na podważenie twierdzeń banku co do istnienia zadłużenia wskazanego w BTE) i to co w nich widziałem całkowicie odebrało mi zaufanie do tego, co banki w nich wypisują. Na przykład pewien Bank wykonał pewnego razu zajęcie komornicze w ten sposób, że zrobił na rachunku klienta debet, a potem na ten debet wystawił sobie BTE. Inny wystawił klientowi zaświadczenie, że kredyt został w całości spłacony, co nie przeszkodziło mu parę lat później wystawić BTE na zadłużenie z tytułu tego właśnie kredytu. Jeszcze inny wpisał w BTE sporą kwotę (tak z 80% całej należności) tytułem „umownych odsetek karnych”, chociaż w umowie nie było ani słowa o takich odsetkach. O takich „drobiazgach” jak dopisywanie do długu różnych „opłat windykacyjnych”, „opłat karnych za opóźnienie w płatności” czy „zryczałtowanych opłat za monit” nie warto nawet pisać, bo to można znaleźć praktycznie w każdym BTE. Najwidoczniej orzeczenia Sądu Ochrony Konkurencji i Konsumentów uznające takie praktyki za niedozwolone nie dotarły jeszcze do świadomości banków. No to jak to było z tą wiarygodnością oświadczeń banków?
Na koniec pozostał jeszcze jeden argument, chociaż tak w zasadzie to powinienem był od niego zacząć. Otóż Trybunał Konstytucyjny wyrokiem z dnia 15 marca 2011 r. (sygn. akt P 7/09) uznał za niezgodny z Konstytucją przepis art. 95 ust 1 Prawa bankowego, który to przepis przyznawał wyciągom z ksiąg banków moc dokumentu urzędowego w odniesieniu do praw i obowiązków wynikających z czynności bankowych w postępowaniu cywilnym prowadzonym wobec konsumenta. Oznacza to, że dzisiaj oświadczenie banku co do faktu istnienia długu ma moc wyłącznie dokumentu prywatnego, i nie różni się w żaden sposób od oświadczenia każdego innego przedsiębiorcy. Nie ma zatem żadnego powodu, by w dalszym ciągu funkcjonował przepis umożliwiający traktowanie takich oświadczeń banku (bo czymże innym jest Bankowy Tytuł Egzekucyjny jak nie wyciągiem z ksiąg banku) na równi z orzeczeniami sądu. Zamiast usprawniania nadawania klauzul wykonalności takim oświadczeniom powinno się zatem zlikwidować w całości ten niczym nie uzasadniony, i zbyt często nadużywany przywilej. Środki przewidziane na budowę specjalnego sądu dla nadawania klauzul wykonalności prywatnym oświadczeniom prywatnych przedsiębiorców prowadzących prywatnie działalność bankową, powinny być zaś przekazane na zaspokojenie rzeczywistych potrzeb sądownictwa. Jak na przykład stworzenie skutecznego systemu wymiany informacji między sądami i sprawnej służby doręczeniowej. Albo podwyżki dla pracowników sądów, o sędziach nie wspominając.