Kolejna propozycja zmian proceduralnych zawarta w Projekcie Założeń Projektu dotyczy umożliwienia wydawania wyroków na posiedzeniu niejawnym gdy sąd uzna, że przeprowadzenie rozprawy nie jest konieczne. No i tutaj pozostaje mi tylko przyklasnąć, bo sam już parę razy pisałem o tym, ile to czasu jest marnowane na wyznaczanie i przeprowadzanie niepotrzebnych rozpraw. Czyżby to oznaczało, że przez dymy doktrynalnych kadzideł otaczających Autorytety Prawnicze przebiła się wreszcie świadomość, że rozprawa to nie jest żadne mistyczne wydarzenie, w ramach którego dochodzi do przeistoczenia faktów w sprawiedliwy wyrok? Że do wydania rozstrzygnięcia sporu cywilnego nie jest konieczne wygłoszenie rytualnych formułek przez człowieka w urzędowych szatach? Że rozprawa jest tak w zasadzie tylko czynnością techniczną, pewną formułą organizacyjną pozwalającą na dokonanie określonych czynności procesowych (jak np. przesłuchanie świadków)? Że teoryjki o społecznym oddziaływaniu rozprawy, zapewnieniu w ten sposób jawności i takich tam nie mają nic wspólnego z rzeczywistością i są bezmyślnym kopiowaniem tez z XIX-wiecznych publikacji? Oby tak było, bo jeżeli chodzi o skrócenie okresu oczekiwania na rozprawę to likwidacja zbędnych rozpraw jest najlepszym sposobem osiągnięcia tego celu.
W założeniach do proponowanej regulacji autor wskazuje, że wydanie wyroku na posiedzeniu niejawnym miałoby być dopuszczalne „gdy pozwany uzna powództwo, oraz gdy po złożeniu przez strony pism procesowych i dokumentów, jak również po wniesieniu zarzutów lub sprzeciwu od nakazu zapłaty, albo sprzeciwu od wyroku zaocznego sąd uzna – mając na względzie całokształt zgłoszonych twierdzeń i dowodów – iż przeprowadzenie rozprawy nie jest konieczne”. Takie uregulowanie, jeżeli przybierze postać przepisu, pozostawiać będzie zatem sędziemu podjęcie decyzji co do tego, czy jest potrzeba wyznaczenia rozprawy, eliminując przypadki, w których rozprawa z góry wiadomo, że jej przeprowadzenie nic sądowi nie da. Przykłady takich rozpraw przytaczałem już wcześniej, ale warto je jeszcze raz dla porządku wymienić. Są to więc rozprawy wyznaczane pomimo nie podjęcia obrony przez pozwanego, bo nie można wydać wyroku zaocznego na posiedzeniu niejawnym. Są to także rozprawy toczące się w sprawach, gdzie powództwo jest oczywiście bezzasadne, albo zachodzi oczywisty brak legitymacji procesowej (albo taki brak wynika z odpowiedzi na pozew). Przykładowo – sprawa o zwolnienie przedmiotu spod egzekucji wytoczona przeciwko komornikowi (powinna być przeciwko wierzycielowi) albo powództwo o zawarcie umowy najmu oparte wyłącznie o art. 5 kc. (to przykłady z dzisiejszego „wpływu”). Mogą to być także sprawy, w których spór stron dotyczy tylko interpretacji przepisu przy niespornym stanie faktycznym, albo gdzie jedynymi dowodami są dowody z dokumentów, które załączono do akt. Tam rozprawa ogranicza się do streszczenia przez pełnomocników argumentacji zawartej w pismach procesowych, a jej przebieg nie ma w zasadzie żadnego wpływu na treść rozstrzygnięcia, które i tak opierać się będzie na dokumentach. Podobnie są to rozprawy, które toczą się po podniesieniu przez pozwanego skutecznego (nie kwestionowanego przez powoda) zarzutu przedawnienia - trzeba wtedy wyznaczyć rozprawę tylko po to, żeby oddalić powództwo. Nie sposób też pominąć faktu, iż wiele sprzeciwów nie zawiera tak w zasadzie żadnych argumentów, nad którymi można by „rozprawiać” bo ogranicza się do stwierdzenia, że pozwany nie ma z czego zapłacić więc wnosi o oddalenie powództwa. A każda z takich niepotrzebnych rozpraw blokuje miejsce na wokandzie, przez co na sprawy, które naprawdę wymagają rozpoznania na rozprawie trzeba dłużej czekać. A na tym cierpią wszyscy.
Niestety w proponowanej regulacji zawarto jeden wyjątek. Otóż autor proponuje, aby wydanie wyroku na posiedzeniu niejawnym było niedopuszczalne, jeżeli strona w pierwszym piśmie procesowym zażąda przeprowadzenia rozprawy. Zastanawiam się tylko, czy autor konkretnego przepisu będzie miał odwagę sformułować go w sposób jednoznacznie określający skutki tej propozycji. Czy zobaczymy w kodeksie przepis o treści „w pierwszym piśmie procesowym strona może zażądać przeprowadzenia nawet niepotrzebnej, bezprzedmiotowej i bezcelowej rozprawy”? Bo taki będzie właśnie skutek wprowadzenia proponowanej regulacji. Bo w końcu jeżeli już zgadzamy się, że w niektórych przypadkach przeprowadzanie rozprawy jest niepotrzebne, to czy złożenie wniosku przez stronę uczyni ją celową i potrzebną?. Jaki będzie cel przeprowadzenia na wniosek strony rozprawy w sprawie wytoczonej przeciwko kierownikowi Zarządu Gospodarki Nieruchomościami (jako osobie fizycznej) o nakazanie przyznania lokalu komunalnego? Z czego miałaby wynikać potrzeba rozprawiania na rozprawie nad sprzeciwem pozwanego sprowadzającym się do zarzutu przedawnienia dochodzonej przez któryś Fundusz Sekukuryku należności z faktury za telewizję satelitarną wystawionej w 1996 r. ?
Oczywiście nie mam złudzeń, że przepis zobowiązujący sąd do przeprowadzania na wniosek strony niepotrzebnych rozpraw wejdzie w życie. Bo jakby go nie było Autorytety Prawnicze ruszyłyby na krucjatę w obronie praw obywatelskich, jawności, prawa do sądu i takich tam. No więc będzie sobie leżał jako taki wyjątek dla spokoju sumienia, okazjonalnie nadużywany przez różnych pieniaczy tudzież panów mecenasów, którzy (oczywiście w interesie klienta) będą z niego korzystali by odwlec zakończenie postępowania. Chciałbym więc tylko, aby oprócz niego wprowadzono do kodeksu jeden mały przepis... przepis, który stanowiłby, że jeżeli strona zażądała przeprowadzenia rozprawy to jej stawiennictwo na rozprawie jest obowiązkowe, a za nieusprawiedliwione niestawiennictwo wymierzane będą kary. W końcu skoro sama chciała rozprawy, to niech teraz przychodzi, co nie?
W założeniach do proponowanej regulacji autor wskazuje, że wydanie wyroku na posiedzeniu niejawnym miałoby być dopuszczalne „gdy pozwany uzna powództwo, oraz gdy po złożeniu przez strony pism procesowych i dokumentów, jak również po wniesieniu zarzutów lub sprzeciwu od nakazu zapłaty, albo sprzeciwu od wyroku zaocznego sąd uzna – mając na względzie całokształt zgłoszonych twierdzeń i dowodów – iż przeprowadzenie rozprawy nie jest konieczne”. Takie uregulowanie, jeżeli przybierze postać przepisu, pozostawiać będzie zatem sędziemu podjęcie decyzji co do tego, czy jest potrzeba wyznaczenia rozprawy, eliminując przypadki, w których rozprawa z góry wiadomo, że jej przeprowadzenie nic sądowi nie da. Przykłady takich rozpraw przytaczałem już wcześniej, ale warto je jeszcze raz dla porządku wymienić. Są to więc rozprawy wyznaczane pomimo nie podjęcia obrony przez pozwanego, bo nie można wydać wyroku zaocznego na posiedzeniu niejawnym. Są to także rozprawy toczące się w sprawach, gdzie powództwo jest oczywiście bezzasadne, albo zachodzi oczywisty brak legitymacji procesowej (albo taki brak wynika z odpowiedzi na pozew). Przykładowo – sprawa o zwolnienie przedmiotu spod egzekucji wytoczona przeciwko komornikowi (powinna być przeciwko wierzycielowi) albo powództwo o zawarcie umowy najmu oparte wyłącznie o art. 5 kc. (to przykłady z dzisiejszego „wpływu”). Mogą to być także sprawy, w których spór stron dotyczy tylko interpretacji przepisu przy niespornym stanie faktycznym, albo gdzie jedynymi dowodami są dowody z dokumentów, które załączono do akt. Tam rozprawa ogranicza się do streszczenia przez pełnomocników argumentacji zawartej w pismach procesowych, a jej przebieg nie ma w zasadzie żadnego wpływu na treść rozstrzygnięcia, które i tak opierać się będzie na dokumentach. Podobnie są to rozprawy, które toczą się po podniesieniu przez pozwanego skutecznego (nie kwestionowanego przez powoda) zarzutu przedawnienia - trzeba wtedy wyznaczyć rozprawę tylko po to, żeby oddalić powództwo. Nie sposób też pominąć faktu, iż wiele sprzeciwów nie zawiera tak w zasadzie żadnych argumentów, nad którymi można by „rozprawiać” bo ogranicza się do stwierdzenia, że pozwany nie ma z czego zapłacić więc wnosi o oddalenie powództwa. A każda z takich niepotrzebnych rozpraw blokuje miejsce na wokandzie, przez co na sprawy, które naprawdę wymagają rozpoznania na rozprawie trzeba dłużej czekać. A na tym cierpią wszyscy.
Niestety w proponowanej regulacji zawarto jeden wyjątek. Otóż autor proponuje, aby wydanie wyroku na posiedzeniu niejawnym było niedopuszczalne, jeżeli strona w pierwszym piśmie procesowym zażąda przeprowadzenia rozprawy. Zastanawiam się tylko, czy autor konkretnego przepisu będzie miał odwagę sformułować go w sposób jednoznacznie określający skutki tej propozycji. Czy zobaczymy w kodeksie przepis o treści „w pierwszym piśmie procesowym strona może zażądać przeprowadzenia nawet niepotrzebnej, bezprzedmiotowej i bezcelowej rozprawy”? Bo taki będzie właśnie skutek wprowadzenia proponowanej regulacji. Bo w końcu jeżeli już zgadzamy się, że w niektórych przypadkach przeprowadzanie rozprawy jest niepotrzebne, to czy złożenie wniosku przez stronę uczyni ją celową i potrzebną?. Jaki będzie cel przeprowadzenia na wniosek strony rozprawy w sprawie wytoczonej przeciwko kierownikowi Zarządu Gospodarki Nieruchomościami (jako osobie fizycznej) o nakazanie przyznania lokalu komunalnego? Z czego miałaby wynikać potrzeba rozprawiania na rozprawie nad sprzeciwem pozwanego sprowadzającym się do zarzutu przedawnienia dochodzonej przez któryś Fundusz Sekukuryku należności z faktury za telewizję satelitarną wystawionej w 1996 r. ?
Oczywiście nie mam złudzeń, że przepis zobowiązujący sąd do przeprowadzania na wniosek strony niepotrzebnych rozpraw wejdzie w życie. Bo jakby go nie było Autorytety Prawnicze ruszyłyby na krucjatę w obronie praw obywatelskich, jawności, prawa do sądu i takich tam. No więc będzie sobie leżał jako taki wyjątek dla spokoju sumienia, okazjonalnie nadużywany przez różnych pieniaczy tudzież panów mecenasów, którzy (oczywiście w interesie klienta) będą z niego korzystali by odwlec zakończenie postępowania. Chciałbym więc tylko, aby oprócz niego wprowadzono do kodeksu jeden mały przepis... przepis, który stanowiłby, że jeżeli strona zażądała przeprowadzenia rozprawy to jej stawiennictwo na rozprawie jest obowiązkowe, a za nieusprawiedliwione niestawiennictwo wymierzane będą kary. W końcu skoro sama chciała rozprawy, to niech teraz przychodzi, co nie?