Przez tych kilka lat gdy zasiadam za sędziowskim stołem podsądni próbowali wielu rzeczy, by w inny sposób niż merytorycznymi argumentami przekonać mnie do swych racji i do wydania orzeczenia na ich korzyść. Przedstawiano świadectwa moralności wystawione przez ks. proboszcza, fundacje, organizacje i stowarzyszenia, by przekonać mnie, że dany człowiek jest biedny ale uczciwy więc nie powinien spłacać długów. Wymachiwano mi przed oczami dziećmi i zdjęciami zabitych, płakano na komendę i zapowiadano powieszenie się na drucie pod napięciem na torach kolejowych na moście z kamieniem u szyi. Udawano ciężko niepełnosprawnych, którym każdy krok sprawia ból, urządzono nawet grupowe modły na korytarzu. O takich drobiazgach jak „grożenie” że jak coś zrobię, to złożą na mnie skargę do ministra to nawet nie warto wspominać. I nic z tego. Nie rusza mnie to, bo nie powinno. No, może nie do końca. Przyznaję, że czasami miało to wpływ na moje orzeczenia... ale bynajmniej nie tak jak niektórzy by oczekiwali. Wiem, że nie powinienem, ale czasami nie mogę się powstrzymać. Na przykład wtedy gdy pewien powód wszedł mi na salę ze zbolałą miną ciężko wspierając się na dwóch kulach, podczas, gdy pół godziny wcześniej widziałem go jak skakał między zaspami jak gazela, a potem wbiegł po schodach na piętro.
Takie teatralne sztuczki to nic wielkiego, w końcu w wielu innych sytuacjach życiowych staramy się sprawiać pozory, że jesteśmy kimś innym niż w rzeczywistości. Dopóki tej „grze” nie towarzyszy składanie wprost fałszywych zeznań to wszystko jest w porządku. Gorzej, gdy owe próby pozamerytorycznego wpływania na sędziego podejmowane są poza rozprawą. Wielu ludzi nie dostrzega bowiem nic złego w pomyśle, że w toku postępowania „pójdą sobie do sędziego i prywatnie z nim porozmawiają, żeby mu wszystko wytłumaczyć”. Ze mną kilka razy próbowano umówić się na osobistą rozmowę, wchodzono na siłę do pokoju, zaczepiano na korytarzu, wydzwaniano do sekretariatu prosząc o połączenie ze mną. Dziwne. Wszyscy oczekują, że sędzia będzie bezstronny, ale jednocześnie chcieliby żeby im pomógł. Ciekawe jak by zareagowali, gdyby się dowiedzieli, że ich przeciwnik procesowy prywatnie rozmawiał sobie z sędzią o sprawie, i sędzia mu powiedział co ma zrobić żeby wygrać. Czy także nie widzieliby w tym nic złego czy może natychmiast zażądali zmiany tego stronniczego, skorumpowanego sędziego?
Moim zdaniem jakiekolwiek próby wywierania nacisku na sędziego orzekającego w sprawie, kontaktowanie się z nim poza rozprawą w związku z toczącym się procesem, apelowanie, demonstrowanie poparcia dla którejś ze stron procesu czy też dla jej stanowiska powinno być karane jako przestępstwo przeciwko wymiarowi sprawiedliwości. Dotyczyć to powinno zarówno stron procesu, jak i tych, którzy próbują ich „wspierać” poprzez kierowanie do sędziego apeli, listów otwartych i zamkniętych, urządzających demonstracje za wydaniem orzeczenia o określonej treści albo modły przed sądem, niezależnie od wyznania i obrządku. Tak samo traktowani powinni być też ci, którzy wpadają na pomysły, by wymiar kary za konkretne przestępstwo określić w drodze zbierania podpisów pod ankietą a także dziennikarze uważający za stosowne wypowiadać się, że jeżeli w sprawie zapadnie inny wyrok niż oni uważają za właściwy to będzie to znaczyło, że macki tego czy tamtego sięgają także sądów. Może gdyby paru „lobbystów” zostało przykładnie ukaranych to inni by zrozumieli, że od wyrokowania o winie i karze, tudzież o prawach i obowiązkach stron konkretnego postępowania uprawnione są tylko sądy. A nie internetowe zgromadzenia ludowe, stowarzyszenia poszkodowanych, czy dziennikarze poczytnych (czy raczej pooglądnych z racji niewielkiej ilości tekstu) gazet lub czasopism, choćby byli oni naczelnymi redaktorami działów prawnych i uważali, że ich jest tylko racja, i to święta racja. Nie chodzi mi o to, że sędzia powinien być zamknięty w wysokiej wieży z kości słoniowej i na podsądnych patrzeć z góry, ale nie może być też tak, że każdy sobie może lobbować za wydaniem takiego a nie innego wyroku. W momencie skierowania sprawy do sądu powinny kończyć się wszelkie dywagacje co do tego jaki powinien być wyrok. Na wszelkie pytania odnośnie tego jakiego ktoś spodziewa się wyroku, jakiego wyroku oczekuje, jaki jego zdaniem powinien zapaść wyrok powinna padać tylko jedna odpowiedź: „o tym jaki będzie wyrok zadecyduje sąd”.