Pages

sobota, 29 stycznia 2011

Zbrodnia i kara

Do napisania tego wpisu zabierałem się kilka razy, i za każdym razem jakoś nie wychodziło. Zbyt wiele chciałem w nim zawrzeć rzeczy, których nie sposób jest opisać. Porzuciłem więc te bezowocne próby i tak znalazłem się w sytuacji, w której nie wiedziałem co napisać. Bo przecież nie będę pisał o sianiu paniki przez dziennikarzy mocno zatroskanych losem turystów w Egipcie w związku z zamieszkami, które mają miejsce 500 km od ich hoteli. Ale temat jak zwykle pojawił się sam. Otóż dotarł do mnie kolejny apel bym poparł petycję w sprawie wymierzenia surowej kary krzywdzicielom zwierząt, tym razem chodzi o jakiegoś podpalonego kota. W zasadzie wszystko to samo, tyle tylko że autor twierdzi dodatkowo, że ta straszliwa zbrodnia przedawnia się z końcem 2011 r. a nawet nie wyznaczono jeszcze rozprawy. Tak więc, jak mnie z kolei przekonywał autor przesłanego mi maila z apelem,  należy zmusić sąd do zajęcia się sprawą, żeby przestał kryć tych bandytów. Sęk w tym że przestępstwo miało być popełnione w 2009 r. co, jeżeli pamięć mnie nie myli, oznacza, że przedawnienie wyrokowania nastąpi w 2019 r. Nie wiem skąd autorowi tej kolejnej pożałowania godnej petycji ubzdurało się, że przedawnienie następuje po dwóch latach... natomiast wiem, że w petycji mającej na celu ochronę praw zwierząt można napisać dowolną bzdurę, ale i tak wiele tysięcy ludzi się pod tym podpisze.

To co zwróciło moją uwagę po zapoznaniu się z ową petycją (oraz  komentarzami do niej zamieszczanymi w Internecie) to to, jak łatwo niektórym przychodzi żądać wymierzenia  surowych kar, do kary śmierci włącznie.  Oraz to jak łatwo przychodzi im deklarowanie woli czynnego udziału w samosądzie na tym czy innym "zbrodniarzu". Jeśli bowiem wierzyć w to co wypisują  to oznacza to, że otaczają nas ludzie gotowi własnoręcznie zabić innego człowieka, tylko dlatego, że przeczytali w internecie, że on zabił kota. Zastanawiam się jednak co by się stało, gdyby pewnego razu z tłumu domagającego się powieszenia jakiegoś zbrodniarza wyrwano losowo jedną osobę i kazano jej osobiście pociągnąć za dźwignię zapadni. Osobiście powiesić tego człowieka, którego śmierci przed chwilą na całe gardło się domagała. Tak samo ciekawy jestem co by było, gdyby przytroczono „mordercę psa” na lince holowniczej do haka samochodu i wręczono kluczyki jednemu z tych anonimowych internautów, którzy domagali się ukarania sprawców według zasady „oko za oko”. Czy faktycznie wsiadłby on do samochodu i „ciągnął drania, aż łeb by mu się urwał”? Czy faktycznie, gdyby dać mu związanego "podpalacza kota" kanister benzyny i zapałki to "zrobiłby z nim to samo co on z tym biednym kotem"? Odpowiedź wydaje się zbędna.

Oczywiście to są przypadki skrajne, ale tak samo można zadać pytanie, czy gdyby któremuś z tych „walczących o sprawiedliwość” przyszło osobiście podpisać polecenie uwięzienia innej osoby na dwa lata, to czy zrobiłby on to z taką samą pewnością siebie z jaką dziś wygłasza żądania wymierzenia takiej kary. Moja kariera jako sędziego „karnego” była dosyć krótka, ale mimo tego zdołałem wysłać „za kratki” całkiem sporą grupkę ludzi.  Szli "siedzieć" za różne rzeczy, głównie za kradzieże. Na początku wszystko wydawało się proste – złodziej powinien siedzieć, więc wysyłam go siedzieć, nie można tego tolerować, należy skończyć z tą pobłażliwością dla bandytów. Ale potem pojąłem, że za aktami każdej z tych spraw jest człowiek,  i każdy z nich jest inny. Niektórzy ewidentnie kradli po to, by znowu trafić do aresztu, gdzie mieli dach nad głową, jedzenie i opiekę lekarską na koszt podatnika. Inni kradli by zdobyć pieniądze na alkohol czy narkotyki. Jeszcze inni kradli jedzenie bo nie widzieli innego sposobu by napełnić pusty żołądek. Zdarzali się też ludzie kradnący „dla sportu”, dla rozrywki, adrenalinki, żeby udowodnić sobie albo innym jacy to oni są „twardzi”. Każdego z nich, choć kodeks umieszcza ich wszystkich w tej samej szufladce, trzeba było traktować inaczej. Każdego nich można było wysłać do więzienia. Ale czy w każdym z tych przypadków mogłem podpisać taki wyrok pozostając w zgodzie z własnym sumieniem? Czasem podjęcie decyzji co do rodzaju i wymiaru kary przychodziło bardzo trudno. Kto sam nigdy tego nie robił, kto nie znalazł się w sytuacji, gdy ma władzę nad drugim człowiekiem i musi z tej władzy skorzystać. Bo władza jest jak narkotyk, potrafi opętać i uderzyć do głowy. Trzeba stale się pilnować, żeby nie dać się ponieść i nie zapomnieć o tym, że skazujemy człowieka, a nie numerek. Człowieka, a nie medialny fakt.