Pan minister sprawiedliwości komentując ostatnią akcję „dni bez wokandy” był uprzejmy stwierdzić, że dziękuje tym sędziom, którzy nie przyłączyli się do protestu i „wykonywali swe obowiązki” Wygląda zatem na to, że zdaniem pana ministra jak sędzia nie prowadzi rozprawy, to nie wykonuje swych obowiązków. Nie żeby to był jakiś odosobniony pogląd, bo o tym, że sędziowie pracują tylko dwa dni w tygodniu to ja słyszałem już dawno, ale wypowiedzi takie padały raczej z poziomu rynsztoka niż ze sfer rządowych. Ale zastanowiło mnie to, więc postanowiłem wykorzystać mój dzisiejszy dzień bez wokandy” by sprawdzić jakich to obowiązków ja dzisiaj nie wykonuję.
Zjawiłem się w pracy jak zwykle, przed ósmą, i po przeprowadzeniu zwyczajowych czynności wstępnych (uruchomienie komputera, czajnika, pootwieranie tych wszystkich szaf) przystąpiłem do nie wykonywania swych obowiązków. Na pierwszy ogień poszły sprawy z półki na sprzeciwy od nakazów zapłaty. Było tego trzy sztuki. Trzeba było je sprawdzić, wezwać do usunięcia braków formalnych, zdecydować co dalej. Razem nie wykonywałem swych obowiązków przez 15 minut.
Drugie w kolejce były wnioski banków o nadanie klauzuli wykonalności na bankowe tytuły egzekucyjne. Łącznie było ich 33 sztuki, do rozpoznania natychmiast, bo to już ostatni dzień trzydniowego ustawowego terminu. W zasadzie sztampa, ale w kilku z nich wnioski trzeba było oddalić z różnych powodów, albo też przekazać je właściwemu sądowi. Łączny czas nie wykonywania obowiązków w związku z zajmowaniem się tymi sprawami – 4 godziny
Następnie sięgnąłem na górne półki, tam, gdzie kładą mi „pocztę” – czyli pisma wpływające do akt spraw w toku. Trzeba było przeczytać wniesione pisma i zdecydować do dalej z nimi. Lektura pism złożonych do akt 16 spraw i wydanie w 13 z nich zarządzeń aby coś doręczyć, wezwać, dołączyć, zwrócić się, zajęła równo godzinę nie wykonywania moich obowiązków.
Dalej przystąpiłem do nie wykonywania swych obowiązków w związku z przedłożonymi mi wnioskami biegłych o przyznanie wynagrodzenia za opinie i szpitali o zapłatę za przedłożone kserokopie dokumentów. To wszystko też w zasadzie należałoby szczegółowo opisać, bo moim zdaniem koszmarnie nadużywane są zarówno opinie biegłych jak i prawo do żądania aby sąd zwrócił się do osoby trzeciej o przedstawienie dokumentów. W każdym razie na moim biurku wylądowało sześć takich wniosków, a rozpatrzenie ich, wraz z wydrukowaniem i zapisaniem w naszej super-hiper-e-lektronicznej bazie danych (niech no ja dorwę tego informatyka...) zajęło mi pół godziny.
Kolejny kwadrans zajęło mi niezwykle ważne zadanie polegające na ustaleniu, czy zwrócone przez pocztę przesyłki były prawidłowo awizowane i podjęcie decyzji co dalej. Przesyłek tych było 12 i na każdej należało umieścić pieczęć, datę, drugą pieczęć podpis i datę. I zdecydować czy wysyłać ponownie, czy szukać innego adresu, czy może zostawić tak jak jest.
Następnie sięgnąłem po stertę wniosków o wyznaczenie organu egzekucyjnego wobec zbiegu egzekucji sądowej i administracyjnej. Nawiasem mówiąc to kolejna kategoria spraw, która z kompletnie niezrozumiałych powodów jest rozpoznawana przez sądy. Niczemu to nie służy, wszyscy na tym tracą, ale nikomu z rządzących nie chce się zrobić z tym porządku, bo to najwidoczniej jest to za mało „medialny". problem. Wniosków takich było akuratnie osiem, a rozpoznanie ich wymagało nie wykonywania przeze mnie obowiązków przez półtorej godziny.
Ostatnie pół godziny poświęciłem na wydanie ośmiu postanowień o zawieszeniu postępowania w sprawach, w których pewien Pozbawiony (wszelkich) Standardów Sekurytyzacyjny Fundusz Inwestycyjny, który powinien być jak najszybciej Zamknięty wniósł pozwy przeciwko ludziom, których adresów nie znał, więc podał losowo wybrane. A że w tych przypadkach miał pecha i listonosz zastał pod tym adresem kogoś, kto poinformował go, że taki tu nie mieszka, wezwałem do wskazania adresów. Oczywiście tego nie zrobili, więc sprawa będzie sobie teraz „wisiała” przez rok, a potem się umorzy... I po co to komu?
I tu postanowiłem zakończyć swoje nie wykonywanie obowiązków. Decyzję tę podjąłem po tym, jak zorientowałem się, że nie do końca widzę co czytam, oraz że robię za dużo błędów. Niestety na tym moje nie wykonywanie obowiązków się nie zakończy. W szafie pozostało jeszcze 22 nowo wniesione sprawy, w tym 17 pozwów w postępowaniu nakazowym przedstawionych mi w celu rozważenia możliwości wydania nakazu zapłaty. Zostało pięć wniosków o sprostowanie orzeczenia lub protokołu, cztery sprzeciwy od nakazu zapłaty, które trzeba odrzucić jako spóźnione, dwie czy trzy skargi na czynności komornika i kilka spraw różnych które trzeba podjąć albo umorzyć albo zrobić jeszcze coś innego. Do tego jeszcze pięć dużych spraw, z których każda wymagaja poświęcenia kilku godzin na przeczytanie i przemyślenie, by podjąć sensowną decyzję co dalej. I dziewięć spraw z wnioskami o sporządzenie uzasadnienia wyroku. Kiedy ja wygospodaruję te lekko licząc 60 godzin nie wykonywania obowiązków to ja nie bardzo wiem... a w zasadzie 63 godziny bo właśnie przynieśli mi kolejne 22 wnioski o nadanie klauzuli wykonalności na BTE.