Minął kolejny
tydzień z Nowym Lepszym Doręczycielem Sądowym Który Złamał Monopol Poczty Polskiej, wybranym w przetargu z kryterium 100% cena.
I jak na razie
można powiedzieć, że wszystko działa zgodnie z zapowiedziami,
przynajmniej w
części dotyczącej tego, że na początku będą pewne problemy. No ale jak
się wprowadza nowe rozwiązania i łamie monopol, to na początku musi być
trudno, co nie?
Rzeczone,
oczywiście przejściowe i chwilowe, trudności pojawiają się już na samym
początku, znaczy się przy odbieraniu z sądów przesyłek do doręczenia.
Na ten przykład,
jak donosiła prasa,
w Sądzie Rejonowym w Bytowie kuriera
Nowej Lepszej Firmy podobno nie widziano od 10 dni, tak więc żadne listy
z tego sądu
nie wychodzą, i nie wiadomo ile to jeszcze potrwa. Oby się nie okazało,
że utknął w zaspach, bo może trzeba będzie czekać do wiosny. Zresztą
tam, gdzie pocztoodbieracze
dotarli też idealnie nie było, bo chyba nie do końca dobrze oszacowano
ilość poczty wychodzącej z sądów. No bo jak inaczej wyjaśnić fakt, iż do
pewnego sądu kurierzy przyszli po wychodzącą pocztę z jednym małym
woreczkiem,
podczas gdy Poczta Polska listy odbierała dwa razy dziennie furgonetką.
To
zresztą tłumaczyło też poniekąd fakt, iż dostarczona rolka naklejek z
kodami
paskowym skończyła się po paru godzinach, choć miała starczyć na
tydzień...
Trzeba
jednak
przyznać, że ostatecznie spora część przesyłek wyszła z sądów i trafiła
do Nowego Tańszego Operatora. A stamtąd trafiła do rąk doręczycieli,
którzy –
zgodnie z zapowiedziami Szefa Firmy – mieli dołożyć wszelkich starań by
przesyłkę doręczyć, a nie tylko zostawić awizo. I jeśli wierzyć
zamieszczanym w internecie komentarzom to faktycznie niektórzy mocno
się przyłożyli do roboty... na przykład doręczając przesyłkę do firmy
obok, bo
w biurze adresata nikogo nie było. Trochę szwankowało też wyszkolenie, a
może
to emocje były, bo jak to niektórzy opisywali niekiedy trzeba było
świeżo
upieczonemu doroznosicielowi poczty sądowej przypominać, że ma zażądać
pokwitowania zwrotki i rzeczoną zwrotkę zabrać. Gdzieniegdzie też
zaobserwowano
dziwne zjawisko, polegające na tym, że gdy przesyłki dostarczał
listonosz Poczty
Polskiej, to przychodził codziennie i zawsze miał kilka albo i
kilkanaście
listów, a doręczyciel Nowego Nie-Monopolisty od paru dni się nie pojawia
i awiz
też nie zostawia. No ale to pewnie przejaw lepszej wydajności,
skuteczności i
organizacji pracy.
Skoro
jesteśmy przy awizach, to tu też ponoć zaobserwowano przejściowe trudności,
których należało się spodziewać. Paru zainteresowanych otrzymało awiza z
terminem odbioru 16 dni... co jednakże w zasadzie jest poprawne, gdyż tyle
właśnie powinny „leżakować” przesyłki sądowe w oczekiwaniu na ich odbiorcę.
Jeszcze innym zafundowano bieg na orientację w mieście, połączony z testem na
spostrzegawczość, czyli jak wśród pięciu kiosków na tej samej dłuuuugiej ulicy
odszukać ten oznaczony małym żółtym kółeczkiem jako „punkt awizo”. Innych
wysłano na wycieczkę krajoznawczą w tereny uprzednio nie znane, w celu
odnalezienia na miejskim bazarze sklepiku firmy handlującej czymśtam, i
zajmującej się pokątnie wydawaniem awizowanych przesyłek sądowych. Do tego jeszcze okazało
się, że sporo tychże punktów awizo mieści się w miejscach nie bardzo licujących
z powagą sądu, co natychmiast stało się źródłem niewybrednych żartów. W
większości dość kiepskich, chociaż pomysł, żeby wezwania w sprawach o jazdę pod
wpływem doręczać za pośrednictwem sklepów monopolowych jest całkiem interesujący...
Jeżeli już
znaleźliśmy nasz punkt awizo, czy to w kiosku, czy w mięsnym, czy w wędkarskim
to nie oznaczało to jeszcze końca przygody, bo tam też mogliśmy natrafić na przejściowe
trudności. Na ten przykład mogło się okazać, że bez awiza ani rusz. Znaczy się
bez awiza nie wydadzą nam przesyłki, bo na awizie jest kod, który muszą
wskanować, albo inaczej na system nie wejdzie. Mogło też być zupełnie odwrotnie,
to znaczy że jak mamy już awizo, to nie potrzebujemy niczego więcej, i
przesyłkę i tak dostaniemy, choćby ona była dla szwagra. No ale to oczywiście
są tylko drobne chwilowe problemy, wynikłe z tego, że listowydawcy nie
zrozumieli tego, co im podano na szkoleniu... bo przecież wszyscy zostali przeszkoleni
i mają świadomość odpowiedzialności. Tak więc krążące po sieci zdjęcie
awizowanej przesyłki, na której od razu odnotowano daty drugiego awiza i zwrotu
jako nie podjętej to nie jest podstawa do wyciągania jakichkolwiek wniosków, i
w ogóle nic się nie stało, a ewentualne niedociągnięcia zostaną rychło
poprawione.
Tak więc wszystko
działa dobrze, a że na początku jest trochę problemów to przecież zrozumiałe. Bo
przecież jest oczywiste że teraz będzie lepiej, ludzie będą mieli bliżej po
odbiór przesyłki, a tak w ogóle to Nowa Lepsza Firma stoi na stanowisku, że
przesyłki należy doręczać a nie awizować i do tego motywuje swych kurierów. A
tak w ogóle to poczta też ma agencje w sklepach i nikomu to nie przeszkadzało,
więc dlaczego ktoś ma o to pretensje. Inaczej mówiąc jest dobrze, wszystko
działa doskonale, a jak komuś coś się nie podoba to znaczy że broni
postkomunistycznego monopolisty, i prowadzi nagonkę na prywatną firmę, która
ośmieliła się wygrać w przetargu.
No cóż...
pożyjemy, zobaczymy... chociaż doświadczenia dotychczasowe jakoś nie napawają
optymizmem. Jak na razie
pesymiści twierdzą, że przez
najbliższe pół roku będzie totalny bałagan, a optymiści, że potrwa to
tylko
kwartał. Nawet spotkałem się ze stwierdzeniem, że rok 2014 będzie rokiem
przywracania terminów. I coś w tym jest, bo jakoś za dużo w tym
wszystkim
przypadkowości i chodzenia na skróty. Do tego owy system doręczeń, to także nowe
potencjalne problemy, nieprawidłowości
w funkcjonowaniu systemu, których dotychczas nie było, a które mogą
doprowadzić
do nie zawinionego uchybienia terminu. I nie chodzi mi tu ani o
doręczanie nie
temu co trzeba, ani o zapominanie o zostawieniu awiza – bo to zdarzało
się
także poczcie. Chodzi mi raczej o to, co będzie jak się okaże, że
wydawczyni
listów w sklepie rybnym postanowi nie wydać przesyłki adresatowi, bo ten nie będzie miał awiza, albo
nie będzie mogła znaleźć listu i powie, żeby przyjść jutro. Albo, co będzie, gdy punkt awizo, który miał być otwarty do 17:00, był tego dnia otwarty do 16:00, albo w ogóle zamknięty, bo pani kioskarka miała grypę żołądkową. Do tego dojdzie jeszcze kwestia
tego, czy daty powtórnego awiza i zwrotu to daty rzeczywiste, czy
wpisano je tam "dla pamięci" zaraz po pierwszym awizowaniu. No i to czy
określenie "pracownik operatora", którym w rozporządzeniu o doręczeniach
określono osobę uprawnioną do zamieszczania adnotacji o awizowaniu,
może oznaczać także kioskarza, z którym zawarto umowę agencyjną, albo
doręczyciela na umowie zlecenia.
Ewidentnie będzie się działo...