Po zapoznaniu się z wieloma wypowiedziami, które padły w kontekście narastającego problemu braku szacunku dla sądów doszedłem do wniosku, iż niektórzy mają chyba problem ze zrozumieniem istoty całego problemu. Dopatrują się oni bowiem w szacunku do sądu jakiejś nagrody za właściwe zachowanie sędziego, czy wydawanie wyroków zgodnych z oczekiwaniem społecznym. Raz po raz napotykałem bowiem na stwierdzenie, iż to co się dzieje w sądach - czyli "skandaliczne" (znaczy inne, niż komentator by chciał) wyroki sprawia, że sędziowie na szacunek nie zasługują. No i oczywiście dopóki sądy się nie zlustrują i nie zostaną poddane "kontroli społecznej" (chyba pod postacią jakiegoś nowego wcielenia IRChy) to nie może być mowy o szacunku dla sądów. Inaczej mówiąc sędziowie mają sobie na szacunek zasłużyć, a jeśli wsłuchać się w vox populi to najlepiej poprzez szybkie i surowe ukaranie każdego, o kim w gazetach napiszą, że coś złego komuś zrobił.
Na początku nie bardzo to rozumiałem, bo do tej pory wydawało mi się, że to wszystko, czego oczekuję od osób
przychodzących do sądu to głównie przestrzeganie zwykłych reguł grzeczności i kultury w relacjach z osobą zajmującą wyższą rangę od nas. Czy faktycznie
podporządkowanie się tym obowiązkom wymaga aż tak wielkich poświęceń, by
wymagało to z mojej strony
jakichś szczególnych zasług? Cóż takiego jest w moich oczekiwaniach, co do zachowania osób przychodzących na salę, że jakiekolwiek uchybienia z mojej strony pozbawiają mnie prawa żądania podporządkowania się im? Ano popatrzmy.
Otóż po pierwsze oczekuję zachowania powagi należnej postępowaniu sądowemu. Inaczej mówiąc oczekuję, że osoby przychodzące do sądu będą podchodziły do tego poważnie, że będą traktowały tę wizytę w sposób szczególny, jako ważne wydarzenie, że nie będą lekceważyć sądu jako instytucji, mnie jako sędziego i sprawy w której biorą udział. Od osób przychodzących do sądu oczekuję więc na przykład odpowiedniego stroju - w zagranicznych poradnikach dla podsądnych piszą, że do sądu należy się ubrać jak na ważną rozmowę w sprawie pracy i dokładnie tyle mi wystarczy. Nie żądam, by panowie stawiali się pod krawatem, a panie w garsonkach, ale przepraszam bardzo, koszulka z narysowanym przekrojem przez sedes, bermudy w kratkę i klapki to nie jest strój w którym powinno się stawać przed sądem. Oczekuję też, że osoby wchodzące na salę zostawią w szatni okrycia, siatki z zakupami i walizki na kółkach. I kategorycznie nie życzę sobie rozkładania się na ławach, trzymania rąk w kieszeniach, żucia gumy, strojenia głupich min, dowcipkowania, i innych "luzackich" zachowań. To jest sąd, a nie knajpa.
Otóż po pierwsze oczekuję zachowania powagi należnej postępowaniu sądowemu. Inaczej mówiąc oczekuję, że osoby przychodzące do sądu będą podchodziły do tego poważnie, że będą traktowały tę wizytę w sposób szczególny, jako ważne wydarzenie, że nie będą lekceważyć sądu jako instytucji, mnie jako sędziego i sprawy w której biorą udział. Od osób przychodzących do sądu oczekuję więc na przykład odpowiedniego stroju - w zagranicznych poradnikach dla podsądnych piszą, że do sądu należy się ubrać jak na ważną rozmowę w sprawie pracy i dokładnie tyle mi wystarczy. Nie żądam, by panowie stawiali się pod krawatem, a panie w garsonkach, ale przepraszam bardzo, koszulka z narysowanym przekrojem przez sedes, bermudy w kratkę i klapki to nie jest strój w którym powinno się stawać przed sądem. Oczekuję też, że osoby wchodzące na salę zostawią w szatni okrycia, siatki z zakupami i walizki na kółkach. I kategorycznie nie życzę sobie rozkładania się na ławach, trzymania rąk w kieszeniach, żucia gumy, strojenia głupich min, dowcipkowania, i innych "luzackich" zachowań. To jest sąd, a nie knajpa.
Wydaje mi się, że sednem problemu jest niezrozumienie tego, czym jest, i w czym ma się przejawiać ów szacunek dla sądów. Otóż szacunek ten należy się nie sędziemu wydającemu konkretny wyrok, lecz sądowi jako instytucji sprawującej władzę sądowniczą - i należny jest on jej niezależnie od tego, kto ową władzę faktycznie wykonuje siedząc za stołem. I sędziowie, i strony postępowań, i inne osoby przychodzące do sądu mają więc obowiązek zachowywać się w sposób adekwatny do miejsca, w którym się znaleźli. Sędziowie powinni być punktualni, zawsze przygotowani do rozprawy, umiejętnie panować nad salą, zachowywać się godnie, nie podnosić bez potrzeby głosu. Strony powinny podporządkować się regułom postępowania, zachować należytą powagę, odnosić się do sędziego z szacunkiem należnym sprawowanej przez niego władzy, nie odzywać się bez udzielenia im głosu. Wszyscy inni, świadkowie, publiczność, powinni pamiętać, gdzie przyszli, zachować spokój i powstrzymywać się od zachowań naruszających porządek. Każdy ma swoje obowiązki w tym zakresie, i każdy ma obowiązek się do nich dostosować, niezależnie od tego, czy inni także się im podporządkowują. Bo powaga sądu jest ponad nimi wszystkimi.
Jeżeli komuś trudno to zrozumieć to niech zamiast sądu podstawi do tego rozważania kościół. To także miejsce szczególne, w którym należy dostosować się do określonych reguł zachowania, zachowywać się w nim godnie. Przyjść w adekwatnym stroju, zachować ciszę i spokój, wyłączyć telefon komórkowy i nie robić niczego, co mogłoby zakłócić spokój tego miejsca, i niczego, co mogłoby zostać odebrane jako obraźliwe lub lekceważące. A to wszystko nie dlatego że ksiądz ma zawsze uprasowaną sutannę, msze rozpoczyna punktualnie, wygłasza piękne kazania, i naznacza każdemu właściwą pokutę. Po prostu szacunek należy się miejscu i władzy przyznanej duchownemu, niezależnie od tego jaką on jest osobą. I nikt chyba nie powie, że skoro ksiądz na mszę się spóźnia to nie może mieć pretensji o to, że ktoś w czasie mszy rozmawia przez telefon. Dlaczego więc spóźnianie się przez sędziego na rozprawę ma tłumaczyć niewłaściwe zachowania podsądnych?
Powaga sądu, powaga władzy sądowniczej jest wartością samą w sobie. Podważając ją podważa się sam fundament państwa prawa, które nie może istnieć bez skutecznego wymiaru sprawiedliwości. Między innymi dlatego w Europejskiej Konwencji Praw Człowieka zastrzeżono, iż dla ochrony powagi władzy sądowniczej dozwolone jest nawet ograniczanie wolności słowa i swobody wypowiedzi. Szkoda tylko, że teoria sobie, a praktyka sobie...