Pages

niedziela, 19 maja 2013

Wieczyste potępienie

W praktyce prawniczej jest taka jedna rzecz, przy robieniu której po pewnym czasie nawet najspokojniejszy człowiek zacznie używać wyrazów nieprofesjonalnych, analizować kwestię ojcostwa osoby odpowiedzialnej za to wszystko, jak również obmyślać dla niej adekwatny zestaw mąk piekielnych. Coś co wymaga ostrego wzroku, ponadprzeciętnych zdolności manualnych, a także niekiedy użycia odpowiednich narzędzi technicznych. Coś, co  powinno być uwzględnione w programie obowiązkowym każdej aplikacji oraz egzaminu zawodowego, a także być elementem ćwiczeń, warsztatów i zajęć laboratoryjnych na studiach prawniczych. Wyzwanie i koszmar każdego prawnika zajmującego się sprawami związanymi z nieruchomościami... czyli analiza odpisu z nowej księgi wieczystej.

No właśnie. Każdy, kto musiał to robić dokładnie wie, o co chodzi. Dla tych, którzy nie wiedzą przyda się się natomiast krótkie wprowadzenie do tematu. Otóż księgi wieczyste pełnią przede wszystkim funkcję rejestru właścicieli nieruchomości. Gdyby nie było ksiąg wieczystych udowodnienie prawa do nieruchomości wymagałoby przedstawienia dokumentów potwierdzających przejście prawa do nieruchomości na kolejne osoby, czy to w drodze umowy, czy przez dziedziczenie, począwszy od pierwszego jej właściciela. A tu może być problem. Bo o ile na tzw. Ziemiach Odzyskanych wystarczyłoby chyba cofnąć się do 1945 r., to na ziemiach Królestwa trzeba by chyba załączyć carskie ukazy o uwłaszczeniu chłopów. Księga wieczysta ułatwia sprawę - osoba wpisana w księdze wieczystej jako właściciel jest uważana za właściciela dopóki ktoś nie udowodni, że jest inaczej. W razie potrzeby wykazania swego prawa żadnych innych dowodów, poza odpisem z takiej księgi przedstawiać więc nie trzeba. I to z tymi właśnie odpisami, a dokładniej z tym, jak one wyglądają, jest problem.

Odpis "starej" księgi wieczystej, to znaczy takiej, która nie została jeszcze "zmigrowana" do Nowego Lepszego Elektronicznego Systemu wyglądał bardzo prosto. Najpierw było napisane co to za nieruchomość, jakie ma numery działek geodezyjnych, powierzchnię, gdzie jest położona, czy zabudowana czy nie. Potem wpisywano kto jest właścicielem, a poniżej w większości odpisów znajdowała się formuła "Działy III i IV wpisów nie zawierają". Było tak, bo w dziale III wpisywane są ograniczenia własności (np służebność drogi koniecznej) a w dziale IV hipoteki obciążające nieruchomość, a większość nieruchomości była od nich wolna. Wszystko to zajmowało jedną stronę kartki A4, a czasem tylko pół. Ustalenie na podstawie takiego odpisu, kto jest właścicielem nieruchomości było bardzo proste i zajmowało w zasadzie tylko chwilę. Ale niestety było nienowoczesne, więc w ramach ulepszania postanowiono to zmienić. I tu właśnie biedny Azor został pogrzebany

Nowy odpis z księgi wieczystej ma postać tabelki liczącej dziesiątki, jeśli nie setki komórek. Każda informacja, która może zostać odnotowana w księdze ma własną rubryczkę, która pojawia się na wydruku, nawet jeśli nie jest wypełniona. Kiedyś jak nieruchomość składała się z 3 działek, to w odpisie pisano po prostu, że nieruchomość stanowi "działki ewidencyjne nr 13/5, 14, 15/3", teraz jednak każdy z tych numerów wpisywany jest w osobnej rubryczce, której towarzyszy kilka dodatkowych rubryk (w większości pustych), przez co informacja, która kiedyś mieściła się w 1-2 linijkach odpisu dzisiaj zajmuje całą stronę. A to jeszcze nie koniec. Ustalenie kto jest właścicielem wymaga już bardo dużej wprawy, bo zamiast prostego zapisu "Jan Henryk Kowalski syn Józefa i Marianny PESEL..." mamy każde z tych słów w osobnej rubryczce, jedno pod drugim i łatwo jest któreś przeoczyć. A jeżeli właścicieli jest kilku trzeba jeszcze uważać, żeby nie pomieszać rubryczek i nie pomylić imienia drugiego współwłaściciela z wpisanym nad nim imieniem matki pierwszego współwłaściciela. Tu przydatna jest linijka, albo zakreślacz, bo oko po jakimś czasie pogubi się w plątaninie linii.  Jeszcze lepsza zabawa jest z ustalaniem  kto ma jaki udział w tej nieruchomości. Przy nazwiskach współwłaścicieli nie wpisano bowiem, jaki mają udział. Widnieje tam tylko cyfra oznaczająca "numer udziału w prawie" po ustaleniu której należy cofnąć się (czasem o kilka kartek) i w plątaninie linijek odszukać tę samą cyferkę (pilnując, by nie pomylić jej z kilkoma podobnymi ale oznaczającymi co innego) i sprawdzić jaki udział wpisano w odpowiedniej przypisanej do niej rubryczce. Aha, i jeszcze ta sama osoba może być wpisana w księdze kilka razy, wiec trzeba to potem zsumować. 

Dość. O "genialnej" formie odpisów z ksiąg wieczystych można pisać długo, ale po co? Od samego narzekania nigdy nic się nie zmieniło. To, co jest potrzebne to rozsądna zmiana - nie systemu ksiąg, ale formy wydruku. Wprowadzenie ponownie prostej wersji odpisu z księgi, łatwego do czytania i dającego jasne informacje czego ona dotyczy, i kto jest właścicielem. Wystarczyłoby, żeby dane z poszczególnych pól w tabelce na odpisie pojawiały się jedna za drugim w tej samej linijce, by takie dane jak imię, nazwisko, pesel, imiona rodziców można było czytać z lewa na prawo, a nie z góry na dół. By informacja o udziale w prawie własności pojawiała się obok nazwiska właściciela, a nie trzy kartki wcześniej. By opis nieruchomości zajmował dwie linijki, w których kolejne numery działek wpisano by obok siebie, a nie jedna pod drugą na kolejnych dwóch stronach. Tylko tyle, i jak to niestety wygląda, aż tyle....

Na nowe odpisy z ksiąg wieczystych narzekają wszyscy i od samego początku. Wszyscy też wydają się być zgodni, że są one nielogiczne, miejscami absurdalne, i stanowią marnotrawstwo papieru i czasu je czytających. Jednocześnie rozwiązanie problemu jest bardzo proste, i nie powinno wymagać zbyt wielkich nakładów. To tylko kwestia napisania odpowiedniego komputerowego formularza odpisu, w którym dane pobierane z księgi zamiast w tabelce uszeregowano by w kliku, logicznie zbudowanych liniach czy akapitach. Za przykład niech służy chociażby Krajowy Rejestr Sądowy - tam przy podawaniu adresu siedziby wszystkie dane są w jednej rubryczce - nie ma osobnych linijek na ulicę, numer domu, numer lokalu, kod pocztowy, pocztę, gminę, powiat i województwo. Po raz kolejny zatem należy zapytać: dlaczego jeszcze tego nie zrobiono?