Postanowiłem „zrobić półkę” z „wpływem” czyli nowymi sprawami, które przydzielono mi do rozpoznania. „Zrobić” to znaczy przeczytać o co w niej chodzi i zdecydować czy wymaga ona skierowania na rozprawę, czy też nie. A jeżeli rozprawa będzie konieczna to ustalić termin, to kogo trzeba wezwać na niego, nakazać doręczenie odpisu pozwu, zażądać dołączenia akt i dokumentów itp. Biorę więc kalendarz, druki zarządzeń o wyznaczeniu rozprawy, bloczek kartek do pisania zarządzeń, i jedziemy. Najpierw wstępna selekcja. Wnioski o nadanie klauzuli wykonalności, skargi na czynności komornika, pozwy w postępowaniu nakazowym odkładam na osobną kupkę. Tego na pewno nie kieruje się na rozprawę. Reszta kolejno do analizy.
Pierwsza sprawa. Eksmisja. Dużo tego ostatnio. Zobaczmy kogo i za co... No tak, rodzinka z dziećmi. A za co? Hmm... jak zwykle. Nie płacili czynszu to i miasto wypowiedziało im najem. Pieniądze potem „nagle się znalazły” i cały dług został spłacony, ale to już za późno... bo spłacenie długu samo przez się nie przyznaje prawa do lokalu. No i sprawa prosta. Jeżeli przed rozprawą nie wynegocjują z miastem podpisania nowej umowy najmu to mogą pożegnać się z mieszkaniem. Opowiadanie historii o ciężkim życiu i braku pieniędzy na czynsz nic tu nie da. Bo to, że kogoś nie stać na czynsz nie uprawnia go do mieszkania w cudzym mieszkaniu za darmo. Nawet, gdy jest to mieszkanie komunalne. Tak samo jak brak pieniędzy na jedzenie nie uprawnia do stołowania się za darmo w restauracjach. Wyznaczyć termin, i następna sprawa.
Nooo... druga eksmisja we wpływie. I to w dodatku ta sama komunalna kamienica. Czyli mamy dwupak. Ciekawe jaka jest niespodzianka... Tak... No pięknie... Ci wprawdzie płacą, ale za to nie są najemcami i nigdy nie byli. Po prostu bez zgody Miasta zajęli puste mieszkanie, a to oznacza że zajęli je bez tytułu prawnego. To z kolei oznacza eksmisję na bruk, i to bez żadnych wyjątków, i nawet bez czekania do wiosny. Bo jako „dzicy” nie mają prawa do lokalu socjalnego, ani do moratorium na wykonywanie eksmisji. Co więcej – ja nawet nie mam prawa przyznać im lokalu socjalnego, nawet jeżeli okaże się że on jest bezrobotny, ona w zagrożonej ciąży, i w dodatku mają już malutkie dziecko. Bo po ostatniej nowelizacji ustawy o ochronie praw lokatorów wyłączono ich spod ochrony jaką daje art. 14 tej ustawy. Bez żadnych wyjątków. No, ale tym nikt się nie chwalił... wszyscy natomiast zapowiadali jak to nowe przepisy będą chronić ofiary przemocy domowej. Przykre to, ale trudno. Idziemy dalej.
Ooo, kogo ja widzę, znowu mój ulubiony „doradca”, Wprawdzie tym razem się nie podpisał, ale te czcionkę i durnowate wnioski poznam wszędzie. Na przykład wniosek o wyznaczenie rozprawy i powiadomienie pozwanego o jej terminie, co pan „mecenas” uzasadnia obowiązującą procedurą sądową. Odkąd pamiętam on rozdaje swoje ulotki pod sądem, a pisane przez niego pisma są stale na tym samym beznadziejnie niskim poziomie... to by było na tyle jeśli chodzi o weryfikowanie przez rynek. Co on tym razem nawypisywał... no tak znowu wniósł pozew przeciwko „Zarządowi Gospodarki Mieszkaniowej”. Znaczy pozew podlega odrzuceniu na posiedzeniu niejawnym, bo rzeczony Zarząd nie ma zdolności sądowej. Ciekawe czy i tym razem będzie kombinował w zażaleniu, że skoro Zarząd jest częścią organizacyjną miasta więc „a maiori ad minus” też ma zdolność sądową... Sam pozew też jest bez sensu, bo jak ktoś nie spełnia przesłanek wstąpienia w stosunek najmu z art. 691 kc to nie może domagać się na podstawie art. 5 kc ustalenia że je spełnia. To zupełnie tak samo jakby ktoś, kto nie jest spadkobiercą domagał się uznania go za spadkobiercę „bo tak będzie sprawiedliwie”. Ale cóż, papier (i sąd) wszystko przyjmie.
Następne akta. Pozew przeciwko ubezpieczycielowi o zapłatę odszkodowania z ubezpieczenia OC. No, widzę, że nadal ubezpieczyciele opowiadają stare dowcipy. Ten o amortyzacji części. Ten o europejskiej dyrektywie w sprawie GVO. Ten o nienależnym VAT. Ten o średnich kosztach naprawy. No tak... mówią że decyzja w 7 dni, tylko nie mówią, że odmowna. Ale sprawa prosta. Jeden termin, biegły jak go sobie zażyczą i wyrok z uzasadnieniem. A potem apelacja, w której powtórzą te same dowcipy. Ale mimo wszystko wolę takie sprawy niż te, gdzie trzeba wycenić ile warta jest złamana noga, wybite oko, albo śmierć syna. Wyznaczam termin i gotowe.
I dalej już poszło. Parę spraw po sprzeciwie od nakazu zapłaty „bo nie mam z czego zapłacić”, kilka wniosków o stwierdzenie nabycia spadku, jakiś wniosek o wyjawienie majątku... no nie, znowu? Przecież to firma krzak. Nigdy pod tym adresem nie działała, co się wydało w innej sprawie. No nic. Co tam dalej... niezapłacony czynsz za najem lokalu, jakieś pretensje do banku o źle rozliczony kredyt i żądanie zwrotu pieniędzy za wadliwy czajnik. No. To tyle. Mogę brać się za resztę. Za klauzule, skargi na komornika, nakazy i inne pilne sprawy. A jak trochę czasu zostanie to może zajrzę do akt z sesji, żeby zobaczyć co to ja mam następnym razem sądzić. Bo priorytety muszą być zachowane, Nakaz musi być wydany niezwłocznie, wniosek o klauzulę rozpoznany w trzy dni, skarga na komornika w siedem. Uzasadnienia napisane w 14 dni. A nowe sprawy nie mogą zbyt długo leżeć bez wyznaczonego terminu. Bo to jest uchwytne w Statystyce. A takie fanaberie jak przygotowywanie się do sesji czy dokształcanie nie są. Więc się nie liczą.