Pages

środa, 22 czerwca 2011

Zbiegi

Na mojej półce zaległa sterta akt z wnioskami o rozstrzygnięcie zbiegu egzekucji sądowej i administracyjnej. Pół dnia roboty, i to raczej mechanicznej niż orzeczniczej, którą w zasadzie mógłby wykonać referendarz czy nawet asystent. Ale nie mogą bo ustawodawca uznał, że jest to na tyle poważny problem, że powinien zajmować się nim sędzia.

Na czym ów problem polega? Otóż gdy okaże się, że ten sam rachunek bankowy, wynagrodzenie za pracę, czy emerytura zostanie zajęta i przez komornika i przez jakiś administracyjny organ egzekucyjny to egzekucja zostaje wstrzymana i nawet jeśli potrącenia są dokonywane to nikt tych pieniędzy nie dostaje. Nie ma przy tym znaczenia, ani kto pierwszy wszczął egzekucję ani nawet jaka kwota jest przez niego egzekwowana. Dopóki sąd nie rozstrzygnie, kto powinien prowadzić egzekucję dopóty wierzyciele nie zobaczą pieniędzy. A rozstrzyganie w sprawie o rozstrzygnięcie zbiegu egzekucji trwa zwykle kilka miesięcy, które dla wierzyciela mogą oznaczać po prostu bankructwo.

Teoretyczne założenie co do sposobu postępowania w takich sprawach jest bardzo dobre. Obaj egzekutorzy prześlą akta do sądu, w okręgu którego najpierw wszczęto egzekucję, sąd w ciągu 14 dni wyznaczy właściwy organ, i egzekucja potoczy się dalej. Niestety, jak to w życiu bywa, pomiędzy teorią i praktyką jest wielka przepaść, a ów 14-dniowy termin zalicza się do kategorii pobożnych życzeń teoretyków, którzy kompletnie nie zdają sobie sprawy z tego jak to wszystko w praktyce działa. Zaczyna się od tego, że organy egzekucyjne, zwłaszcza administracyjne, ale i niektórzy komornicy mają dość poważny problem z ustaleniem, który to sąd jest właściwy do rozpoznania sprawy. Więc wysyłają sprawy każdy do swojego miejscowego sądu. I tak akta komornika lądują w sądzie w Gdańsku, a akta egzekucyjne urzędu skarbowego w sądzie w Jaworznie. Sąd w Gdańsku oczywiście o tym nie wie, więc pisze do urzędu skarbowego, by ten przesłał mu akta, na co po paru ponagleniach miesiąc później otrzymuje odpowiedź, że wysłano je do sądu w Jaworznie z wnioskiem o rozstrzygnięcie zbiegu. W międzyczasie sąd w Jaworznie wydaje postanowienie o przekazaniu sprawy do sądu w Gdańsku, i doręcza je stronom. Sąd w Gdańsku oczywiście o tym nie wie, więc pisze do Jaworzna, by wypożyczono mu niezbędne akta. Zanim jednak te pisma dotrą do adresata, okazuje się, że akta zostały już przesłane do Gdańska. A sędzia, do którego trafiły zdążył już wezwać komornika do przedstawienia mu akt, które od ponad miesiąca leżą w szafie jego kolegi.
 
Gdy akta zostaną już odnalezione, sprawy połączone i pozakreślane gdzie trzeba sędzia wydaje postanowienie stwierdzające, że wobec faktu, że komornik egzekwuje dług w kwocie 50.000 zł a naczelnik US tylko 50 zł to logicznym będzie, by całość egzekwował komornik. Ale to nie koniec zabawy. Prawo zaskarżenia tego postanowienia służy stronom, komornikowi i administracyjnemu organowi egzekucyjnemu. Trzeba więc im je doręczyć. Zanim więc cokolwiek się zrobi trzeba zaczekać, aż poczta zwróci zwrotne poświadczenia doręczenia przesyłki. Co może trwać nawet do dwóch miesięcy. Łącznie to wszystko razem z odesłaniem akt trwa lekko licząc trzy miesiące. A może trwać dłużej. Wystarczy bowiem, by dłużnik zaskarżył to postanowienie, stwierdzając na przykład, iż ten mandat co to go urząd egzekwuje został już zapłacony, albo jest nienależny. Nieważne, czy jego zażalenie jest uzasadnione, nieważne nawet czy ma sens. Trzeba go wezwać do uzupełnienia braków zażalenia, rozpoznać ewentualny wniosek o przyznanie pełnomocnika z urzędu i przesłać akta do rozpoznania Sądowi Okręgowemu. Razem potrwa to kolejne kilka miesięcy. Wszystko razem stanowi to kawał dobrej, nikomu nie potrzebnej roboty.

Sędziowie wciąż postulują dokonanie zmian ustawowych by uprościć, a najlepiej wprost zlikwidować całą tę procedurę. Celowe byłoby chociażby wprowadzenie zasady, iż wyłącznie właściwym do rozpoznania tej sprawy jest sąd właściwy dla miejsca zamieszkania lub siedziby dłużnika. Wtedy przynajmniej uniknęlibyśmy sytuacji, w której akta krążą po kraju bo komornik i administracyjni mają odmienne poglądy na temat tego, co to znaczy „sąd, w którego okręgu wszczęto egzekucję”. Bo w końcu jakie znaczenie ma to gdzie egzekucję wszczęto albo gdzie się ją prowadzi w sytuacji, gdy i tak rozstrzyga się wszystko na podstawie dokumentów? Najprostszym jednak rozwiązaniem byłoby wprowadzenie wprost zasady, że w razie zbiegu egzekucji sądowej i administracyjnej całość egzekucji przejmuje komornik. Albo, że najpierw swoje egzekwuje administracyjny a potem resztę dostaje komornik. Albo jakiekolwiek inne rozwiązanie, które będzie pozwalało na rozwiązanie tego problemu bez udziału sądu. Bo naszego kraju nie stać na marnowanie czasu sędziów na zajmowanie się takimi sprawami.