Obsługiwane przez usługę Blogger.

czwartek, 29 lipca 2010

Gra w durnia

Grę w durnia rozpoczynamy przez sporządzenie odpowiedniego pisma. Potrzebna jest do tego kartka, długopis, dowolna gazeta, nożyczki oraz klej.

Bierzemy kartkę i w lewym górnym rogu piszemy swoje imię, nazwisko i adres. A w każdym razie adres. Jeżeli mamy pewność, że listonosz zawsze zastanie nas w domu możemy podać dowolne imię i nazwisko. W końcu listonosze i tak oddają listy temu, kto otworzy drzwi.

Dalej, na środku, piszemy ”Pozew do Sądu”, a następnie otwieramy gazetę, wycinamy z niej dowolnie wybrany artykuł i przyklejamy go poniżej. Wklejony wycinek możemy, według uznania, uzupełnić adnotacjami typu „kłamstwo”, albo dowolnie wybranym cytatem z dowolnie wybranej świętej księgi albo dzieła wieszcza. Poniżej piszemy „żądam naprawienia mojej krzywdy”. Tak przygotowane pismo wkładamy do koperty i wysyłamy do wybranego sądu. Najlepiej takiego, do którego mamy blisko, bo wtedy na dalszym etapie gry oszczędzimy sobie znaczkach pocztowych. Bo w tym momencie zaczyna się prawdziwa zabawa.

Pismo trafi do wydziału cywilnego sądu, do rąk jego przewodniczącego. On pewnie chciałby je z miejsca wyrzucić, ale tego mu nie wolno. Musi postąpić zgodnie z przepisami. Czyli zarządzić wpisanie sprawy do repertorium, założenie dla niej akt po czym wydać zarządzenie o wezwaniu do uzupełnienia „braków formalnych” Czyli musi nas wezwać do wskazania strony pozwanej, wskazania wartości przedmiotu sporu, sprecyzowania powództwa, złożenia odpisów pozwu. Odpowiednie pismo wysłane będzie za poświadczeniem odbioru, co będzie kosztowało Skarb Państwa 5,65 zł.

Po otrzymaniu tego pisma przygotowujemy odpowiedź na nie. Znowu bierzemy więc kartkę, piszemy na niej sygnaturę sprawy (mamy ją na wezwaniu). A poniżej wklejamy kolejny artykuł z gazety, tym razem uzupełniony o aktualny komentarz polityczny. Podpisujemy i zanosimy do sądu.

Po otrzymaniu takiego pisma przewodniczący uzna zapewne, że braków pozwu nie uzupełniono i wyda zarządzenie o jego zwrocie. Będzie ono nam doręczone (za kolejne 5,65 zł). Ale to nie oznacza końca zabawy. Bo my piszemy kolejne pismo: bierzemy kartkę, piszemy na niej sygnaturę akt, a na środku piszemy dużymi literami „NIE ZGADZAM SIĘ!!!” Po bokach przyklejamy paragony ze sklepu i zanosimy do sądu.

Sąd musi teraz ustalić, o co nam chodzi. Wezwie więc nas (5,65 zł) do sprecyzowania, czy to pismo to zażalenie na zarządzenie o zwrocie pozwu, czy ma ono inny charakter. Odpowiadamy pismem, które sporządzamy naklejając na kartce wycięte z gazet horoskopy, uzupełnione o komentarz, że w gwiazdach zapisano odpowiedzi na wszystkie pytania.

I zabawa toczy się dalej według tego samego schematu. Na każde pismo, które przychodzi z sądu (5,65 zł sztuka) odpowiadamy pismem sporządzanym w ten sposób, że na kartce papieru naklejamy wycinki z gazet, bilety autobusowe, paragony ze sklepu itp, uzupełniamy to w jakiś komentarz od siebie i zanosimy do sądu. Najlepiej też napisać że żądamy zmiany krzywdzącego orzeczenia, bo na takie pisma sąd musi jakoś odpowiedzieć. Musi wezwać chociażby do wyjaśnienia czy faktycznie jest to zażalenie i na jakie orzeczenie. Nie może po prostu go zignorować.

Jak zabawa zacznie się nam nudzić, to możemy ją urozmaicić, np. załączając do jednego z pism tom encyklopedii albo książkę telefoniczną. Możemy też dodać trochę kolorów ozdabiając każde pismo starannie narysowanym szlaczkiem. Albo urozmaicić nasze kolaże dodając kolorowe piórka, cekiny czy wstążeczki. Albo jesienne liście. Możemy powycinać nasze pismo w piękny łowicki wzór. Sąd to wszystko przyjmie, bo nie ma innego wyjścia. Nie wolno mu wyrzucić niczego, co strony do niego przysyłają i wszystkie pisma musi traktować z taką samą powagą.

W durnia można grać indywidualnie albo zespołowo, można też urządzić konkurs na najbardziej wymyślne pismo wniesione do sądu. A w sylwestra wybrać durnia roku... Pytanie tylko kto tu jest durniem. Czy ten, kto wykorzystuje durne przepisy, czy ten kto musi się do nich stosować, czy może ten, kto te durne przepisy napisał i wprowadził.